Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

sobota, 10 sierpnia 2019

Dzień jedenasty 2019

Dzisiaj standardowo zaczęliśmy tam gdzie skończyliśmy wczoraj czyli Chełmek Osada.



Nie uszliśmy daleko a Ocec nas namierzył, bo chciał nam pokazać fajny pomost nad rzeką. No i był fajny rzeka Tuga i Święta nawet pomachaliśmy przepływającemu stateczkowi.



Ocec pojechał dalej, a my w drogę. 


Nie uszliśmy daleko, a tu proszę taki skarb sfotografowałam.
Obawiam się, że Ocec dołoży wszelkich starań aby to coś zdobyć.



Ponieważ chmury się zbierały coraz większe Ocec wymyślił nową taktykę, czyli jechał 500m i na nas czekał. I tak aż do Marzęcina.




W Marzęcinie obejrzeliśmy ruiny śluzy wałowej bardzo stare.



I poszliśmy pod kościół też stary i to bardzo stary cyknąć sobie ostatnią fotkę w tym sezonie.


Potem pojechaliśmy już na drugą stronę Zalewu czyli do Krynicy Morskiej pożegnać się z morzem.
Był cymbergaj.


Ocec zrobił Olce sesję zdjęciową.



Witek kopał swoje dołki na plaży.


Ocec zagrał w głupią maszynę i nas w to też wciągnął.



Na koniec zatrzymaliśmy się aby zobaczyć fajerwerki.

Bardzo późno wróciliśmy do domu.

Pragnę tylko zaznaczyć, że Ola ani razu nie miała focha!!!


Statystyka:
Chełmek Osada - Marzęcino  8km.

P.S W tym roku nie miałam żadnego planu chciałam tylko trochę zobaczyć jak się idzie wokół Zalewu Wiślanego. No nie jest to plaża gdzie idzie się albo w prawo albo w lewo. To są szuwary co więcej to są już Żuławy, gdzie do tej pory nigdy nie byłam. Kraina przepleciona mnóstwem rzek i kanałów. Za to można się podelektować widokami bocianów i czapli. Chciałabym w przyszłym roku móc kontynuować swoją wędrówkę.








P.S Kaśka dzięki za wyjazd i że czuwasz nad wstawianiem naszych zdjęć na dużą odległość.
A chłopakom dziękuję, że wędrowali ze mną choć Witka może to trochę nudziło. No i Olce, że nie miała focha.

KONIEC

czwartek, 8 sierpnia 2019

Dzień dziesiąty 2019

Wczoraj zapytaliśmy lokalesów (z lekka wstawionych) o drogę do Tujska. Dowiedzieliśmy się, że musimy za drugim mostem skręcić w lewo. Pani w sklepie dodała cenną informację, że za drewnianą chałupą w lewo. No więc ruszamy a tu ups. Most nam urwało. Bardzo ciekawy widok.



 Jachty przepłynęły most opadł, a my mogliśmy ruszyć dalej i ruszyliśmy.




W końcu weszliśmy na drogę rowerową przeuroczą.



Tylko z oddali zobaczyliśmy chmury, które nas goniły.


Wyjścia i tak nie było trzeba było iść do przodu.Tujsk przywitał nas deszczem, pięknymi starymi drewnianymi domami. 



Tylko jedna budowla nas zadziwiła. Jutro postaramy się dowiedzieć skąd to się wzięło.


Deszczyk przeczekaliśmy w sklepie rozpytując przy okazji o drogę bo znowu stanęliśmy na rozstaju i znowu nie wiedzieliśmy w która stronę iść. Żeby nie mieć dylematu ja poszłam w lewo, a Ocec w prawo po samochód bo już nadeszła pora na przestawienie.



Znowu mijaliśmy mostki i już sama nie wiem z której strony rzeki jesteśmy i w ogóle nad jaką rzeczką jesteśmy.


Najważniejsze, że droga była i nas doprowadziła do Chełmek Osada.


Ja chciałam iść dalej, ale nie uzyskałam poparcia więc wróciliśmy do domu.



Statystyka:
Rybina -  Chełmek Osada    bez kozery powiem z 6 km.

Dzień dziewiąty 2019

To już chyba normą będzie, że dzień zaczynamy pytaniem którą drogą mamy iść? Aby rozwiać nasze wątpliwości zasięgnęliśmy języka w informacji turystycznej.


I tak wyposażeni w mapy terenoewe wyruszyliśmy do Rybiny. Ocec autem przez starą cegielnię, a ja z dzieckami do Groszkowa. Miała być ścieżka rowerowa, a wyszło jak zawsze.
Szliśmy polami z dylematem czy dobrze idziemy Witek co chwila spoglądał na mapę i mnie pocieszał, że raczej jest ok.

Nie ma  się co dziwić z naszej radości kiedy zobaczyliśmy pierwszy drogowskaz.



A za Groszkowem postanowiliśmy zrobić sobie mały piknik między polami. Z map wynikało, że jesteśmy w połowie drogi.


Ocec już poważnie zaczął się niepokoić o nas, ale ja zauważyłam słupek kilometrażowy rzeki Szkarpawy i musiałam cyknąć focię.


A chwilę później już znak, że jesteśmy w Rybinie. Jeszcze tylko parę telefonów przy którym moście się spotykamy bo trzeba wiedzieć, że Rybina to skrzyżowanie rzek i mosty są dwa, albo nawet trzy.


I tak aby nie pomylić mostów spotkaliśmy się przy domu kultury. Ocec z przyczaiki zrobił nam fotkę.


Na deser został nam wspólny spacer  do "krańcówki " kolejki wąskotorowej. Żeby było ciekawiej krańcówka w wersji obrotowej, mało wersja obrotowa na moście.


Bardzo ciekawa konstrukcja tak bardzo ciekawa, że Ocec chciał dokładniej się przyjrzeć budowli jak każdy facet.


A, że nic nie wywęszył to wsadził Olinowy wóz na tory. I tu proszę zobaczyć jak doskonały jest rozstaw kół. Olka torami zjechała prawie do samego samochodu.


W domu przywitali nas nasi nowi znajomi. I tak zaczęły się nocne Polaków rozmowy. Bardzo ciekawe Polaków rozmowy.


Statystyka:
Sztutowo  -  Rybina   10 km.

środa, 7 sierpnia 2019

Dzień ósmy 2019

Dzisiaj mieliśmy bardzo duży dylemat z uwagi na to, że stoimy na zakręcie. Nie nie nie tym życiowym bo ten to bym raczej nazwała serpentyną górską. Chodzi o to, że Zalew nam zakręca i nie wiedzieliśmy którą drogę wybrać. Nawet Olka popatrzyła na mapę i dalej grała w te swoje kulki.


Ja Makka podjęłam decyzję, że jedziemy tam gdzie skończyliśmy w niedzielę, czyli do Kątów Rybackich i dalej się zobaczy może jakiś rybak na coś podpowie.

Rybaka nie było, ale spotkaliśmy super rodzinkę na rowerach. Dowiedzieliśmy się, że w zasadzie nie ma co kombinować tylko musimy iść do Sztutowa, by potem kierować się do Rybina, gdzie jest most.


Czyli jak zwykle Ocec do auta, a ja z dzieckami ścieżką rowerową przez las do Sztutowa.

Minęliśmy tabliczkę prowadzącą do kormoranów, ale z daleka zaczęło pogrzmiewać więc zrezygnowałam ze zbaczania z drogi. 


Powiem więcej ostro przyśpieszyłam bo okazało się, że słynna "orka" jest w aucie i Olasqka w razie deszczu zmoknie. W niecałe dwie godziny byliśmy w Sztutowie, gdzie Ocec wyszedł nam na przeciw.


Ponieważ dzieci są nad wyraz grzeczne postanowiliśmy pojechać do Krynicy na obiad. Nie ma co młodociani apetycik mają.



Był cymbergaj. Nie powiem ile meczy rozegranych.



Był jakiś tam rower czy coś.


Uszy króliczka absolutny hicior tegorocznych wakacji.



W drodze powrotnej wstąpiliśmy na plażę po piasek bo "mam plan wykonam go sam"


Do domu wróciliśmy bardzo późno i niestety młodzież znowu była głodna, a przecież jedli obiad i to obfity!



Statystyka:
Kąty Rybackie - Sztutowo po asfalcie 5km. ścieżką rowerową nie wiemy bo nie mamy licznika

P.S Kaśka rano wklei zdjęcia. Nie będę Jej budzić.