Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

środa, 31 lipca 2019

Dzień trzeci 2019

Dzisiaj mieliśmy wisienkę na torcie!!!!
Tylko nieliczni mogą ją zjeść. Nam się to udało - byliśmy na prawdziwej granicy.

Procedura jest dość skomplikowana, i nie dotyczy tylko spraw formalno-prawno-dyplomatycznych.

Nagrodę otrzymają tylko wytrwali podróżnicy.

Po pierwsze, warunkiem koniecznym jest przejście całego 500 km wybrzeża na boso po piasku w towarzystwie OLKI i jej fochów :-)
Po drugie, należy poruszyć wszystkie instytucje. Wiecie, sprawa jest bardzo poważna, bowiem nie jesteśmy na granicy z Niemcami, gdzie swobodnie można przechodzić w tą i z  powrotem, ale jesteśmy na granicy Państwa należącego do NATO i uzbrojonego po uszy Obwodu Kaliningradzkiego. Sprawa arcy poważna!!! Po drugiej stronie stoi Ivan.
Procedurę formalną przeszliśmy, i otrzymaliśmy zgodę od Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. Do prawdziwej granicy mogliśmy przejść wyłącznie pod eskortą Morskiej Straży Granicznej.

Tak przeżywaliśmy dzisiejszy dzień, że w wyznaczonym miejscu stawiliśmy się karnie 2 godziny przed czasem. 



Po przejściu 400 m, znaleźliśmy się przy wybronowanym pasie granicznym.
Te 400 m to nie tylko załatwienie "honorowej sprawy", jak się okazało była to również fajna lekcja edukacyjno-historyczna. 


Dowódca patrolu chętnie pomógł Ocecowi wtarabanić Olkę na wydmę.


Na górze naszym oczom ukazał się wymarzony przez Makkę słupek nr 0.
Szczęście Makki było dubeltowe, jak podwójny był słupek nr 0.


Ten niższy to chyba specjalnie dla Makki, by mogła z czułością go ucałować.



Na szczycie wydmy znajdował się również historyczny monolit graniczny, odświeżany przez naszych sąsiadów Rosjan, wszakże to oni go postawili.





Widoczna na zdjęciu stalowa konstrukcja - wieża to oznakowanie granicy dedykowane statkom na morzu. Druga część znajduje się na wzniesieniu od strony Zalewu Wiślanego, a linia utworzona przez obie wieże, widoczna z odległości kilku mil morskich pokazuje granicę. 



I jeszcze ostatnie pożegnalne zdjęcie z widokiem na morze.



W sumie, by zrealizować plan Makki na 100%, pokonaliśmy drogę z Piasków do granicy trzykrotnie.
Serdecznie dziękujemy Komendantowi Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku za "zielone światło", a strażnikom z patrolu w Piaskach za wspólny spacer i miłą pogawędkę.


Statystyki
dystans - po plaży - 0 km
               po lądzie  - 7 km



Dzień drugi 2019

Nowy dzień powitał nas przepiękną pogodą.
Pierwsze dni działamy dość chaotycznie i powolnie, nim dotarliśmy do PIASKÓW zdążyliśmy oprócz śniadania zjeść obiad.
Po rozpakowaniu Olkowego wozu natknęliśmy się na niespodziankę przygotowaną przez Cioćkę i Yska. Wóz wyprawowy został super oznakowany, te drobne wskazówki przypomniały nam o wielofunkcyjnych charakterze pojazdu, co w naszym przypadku jest bezcenne.



Jak widać, w tym roku obraliśmy dobry kierunek naszych wakacji. Zeszłoroczny piasek z kół zwróciliśmy naturze, zabraliśmy świeży.


Jak się później okazało, Orka sprawdziła się w dniu dzisiejszym w ekstremalnych warunkach (my wiemy w jakich :-))


Powiało sentymentem, powitanie z morzem i ruszyliśmy w ostatnią wycieczkę na boso do granicy.


Przez cztery lata naszej wędrówki, widzieliśmy wiele piaskowych budowli, ale ta była wyjątkowo misternie wykończona, a palemki z wodorostów były jak żywe.



To nie są zdjęcia z zeszłego roku.
My wciąż idziemy, to jest pożegnalny spacer morzem.



Olka ekspresyjna, dzisiaj szczęście!!!!


W mgnieniu oka dotarliśmy do siatki.
Mając w pamięci ostatni komentarz naszego obserwatora z lat ubiegłych, czyli:

sjs27 sierpnia 2018 22:01Wielkie gratulacje!!!
Co do tego, że nie może być ciągu dalszego to:1. do prawdziwej granicy jest jeszcze prawie 400 metrów - wejście można próbować załatwić w Placówce Straży Granicznej w Krynicy Morskiej…


mieliśmy niedosyt. Dla Makki te 400 m stało się sprawą honorową.


O przejściu "na dziko" nie było mowy. Byliśmy obserwowani.


Podjęliśmy decyzję, że rozpoczniemy starania o legalnym wejściu w strefę graniczną i "pocałowaniu słupa" - taka wisienka na torcie!!!!


Kaska nadaje.
Zeszłoroczny ostatni wpis na blogu dawał nadzieję na ciąg dalszy.
Jak się okazało, mimo ciężkiego roku, Makka miała głębokie przemyślenia nad kierunkiem dalszej wędrówki. Trudno po tak aktywnym, pełnym niespodzianek i wrażeń "wypoczynku" zaszyć się na dwutygodniowym turnusie w sanatorium lub nad ciepłym basenem w wersji "all inclusive".
Sprawa okazała się dość prosta.
Jedynym słusznym kierunkiem była droga, którą widzieliśmy i uwieczniliśmy na naszym ostatnim zeszłorocznym zdjęciu.



Po niespełna jednym km (znaczna cześć pod dość stromą górkę), naszym oczom ukazał się przepiękny, rozświetlony słońcem widok na Zalew Wiślany.


Wracaliśmy drogą wzdłuż zalewu, przez las, gęsty od komarów. Całkowicie nieprzygotowani na spotkanie z insektami, w plażowych klapeczkach, krótkich spodenkach, bez preparatów ochronnych pędziliśmy do miasteczka. Absolutnie nie było czasu na odpoczynek, tym bardziej na "artystyczne" fotografie. Jedyny przystanek to spotkanie i wspólne zdjęcie z dzielnymi harcerzami ZHR.


Witek dzielnie, bez narzekania nam towarzyszył.

Obiekt budowlany wznoszony przy naszej kwaterze, czyli przeciwpowodziowy wał ochrony, na obecnym etapie, z powodzeniem może spełniać funkcję ogromnej, wysokiej, piaskowej wydmy.
Witek od wczoraj miał plan wejścia na wydmę.


Zdjęcie nie w pełni oddaje dynamikę "kulgania się" Witka po piasku. 


Oto efekty sprzątania Ziemi (wydmy) przez najmłodsze pokolenie w naszej rodzinie.
Dumą napawa świadomość ekologiczna Witka, choć widok smutny i przygnębiający.


Wydma okazała się wspaniałym punktem widokowym na Zalew Wiślany.
Hm...
Kawał drogi przed nami!!!!


Statystyka:
dystans:  po plaży 3 km
               po lesie 5 km


wtorek, 30 lipca 2019

Dzień pierwszy 2019

Witamy wszystkich naszych sympatyków, przyjaciół, kibiców naszych zmagań.
Długo nas nie było na blogu.
To był mega trudny rok dla Olki i naszej rodziny.
10 kuracji antybiotykowych, w tym dwie szpitalne nie pozwoliły nam na aktywność w sieci i profesjonalne zaplanowanie wakacji.

W tym roku jest wszytko inaczej:
  • ruszamy 3 tygodnie wcześniej,
  • nie mamy Groszka, 
  • technicznych jakby wywiało,
  • nie mamy butów, a plaża się skończyła,
  • w zasadzie nie mamy żadnego planu!!!
Trzymając się czteroletniej zasady, postanowiliśmy rozpocząć naszą nową nieznaną przygodę w miejscu gdzie skończyliśmy wyprawę w zeszłym roku - PIASKI - dla niewtajemniczonych granica Polski i Federacji Rosyjskiej - UWAGA bez przejścia granicznego i małego ruchu granicznego!!!

Na szczęście, mimo wysokiego sezonu udało się znaleźć noclegi, to nic że w dwóch lokalizacjach oddalonych od siebie o 5 km, jesteśmy do tego przyzwyczajeni :-)

Wystartowaliśmy świtem, by po 14 oddychać morską bryzą w Krynicy Morskiej.
Nasz domek pomieścił niemałe bagaże, w tym roku spakowane bardzo chaotycznie.


Po losowaniu miejsc noclegowych, najstarsze osoby w grupie wylądowały na antresoli.

W tym roku sezon rozpoczęliśmy cymbergajem, co wymagało przemarszu blisko 3 km do centrum.


 Olka przetestowała nową strategię ochrony swojej bramki, strategia okazała się bardzo skuteczna!!!!


Po uzupełnieniu płynów 😉😉😉 wróciliśmy na kwaterę ułożyć plan na dzień dzisiejszy, ale nie ułożylismy.

Statystyki
dystans - kręcenie się wokół .... - 7,7 km
po plaży - 0 km