Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

środa, 31 lipca 2019

Dzień drugi 2019

Nowy dzień powitał nas przepiękną pogodą.
Pierwsze dni działamy dość chaotycznie i powolnie, nim dotarliśmy do PIASKÓW zdążyliśmy oprócz śniadania zjeść obiad.
Po rozpakowaniu Olkowego wozu natknęliśmy się na niespodziankę przygotowaną przez Cioćkę i Yska. Wóz wyprawowy został super oznakowany, te drobne wskazówki przypomniały nam o wielofunkcyjnych charakterze pojazdu, co w naszym przypadku jest bezcenne.



Jak widać, w tym roku obraliśmy dobry kierunek naszych wakacji. Zeszłoroczny piasek z kół zwróciliśmy naturze, zabraliśmy świeży.


Jak się później okazało, Orka sprawdziła się w dniu dzisiejszym w ekstremalnych warunkach (my wiemy w jakich :-))


Powiało sentymentem, powitanie z morzem i ruszyliśmy w ostatnią wycieczkę na boso do granicy.


Przez cztery lata naszej wędrówki, widzieliśmy wiele piaskowych budowli, ale ta była wyjątkowo misternie wykończona, a palemki z wodorostów były jak żywe.



To nie są zdjęcia z zeszłego roku.
My wciąż idziemy, to jest pożegnalny spacer morzem.



Olka ekspresyjna, dzisiaj szczęście!!!!


W mgnieniu oka dotarliśmy do siatki.
Mając w pamięci ostatni komentarz naszego obserwatora z lat ubiegłych, czyli:

sjs27 sierpnia 2018 22:01Wielkie gratulacje!!!
Co do tego, że nie może być ciągu dalszego to:1. do prawdziwej granicy jest jeszcze prawie 400 metrów - wejście można próbować załatwić w Placówce Straży Granicznej w Krynicy Morskiej…


mieliśmy niedosyt. Dla Makki te 400 m stało się sprawą honorową.


O przejściu "na dziko" nie było mowy. Byliśmy obserwowani.


Podjęliśmy decyzję, że rozpoczniemy starania o legalnym wejściu w strefę graniczną i "pocałowaniu słupa" - taka wisienka na torcie!!!!


Kaska nadaje.
Zeszłoroczny ostatni wpis na blogu dawał nadzieję na ciąg dalszy.
Jak się okazało, mimo ciężkiego roku, Makka miała głębokie przemyślenia nad kierunkiem dalszej wędrówki. Trudno po tak aktywnym, pełnym niespodzianek i wrażeń "wypoczynku" zaszyć się na dwutygodniowym turnusie w sanatorium lub nad ciepłym basenem w wersji "all inclusive".
Sprawa okazała się dość prosta.
Jedynym słusznym kierunkiem była droga, którą widzieliśmy i uwieczniliśmy na naszym ostatnim zeszłorocznym zdjęciu.



Po niespełna jednym km (znaczna cześć pod dość stromą górkę), naszym oczom ukazał się przepiękny, rozświetlony słońcem widok na Zalew Wiślany.


Wracaliśmy drogą wzdłuż zalewu, przez las, gęsty od komarów. Całkowicie nieprzygotowani na spotkanie z insektami, w plażowych klapeczkach, krótkich spodenkach, bez preparatów ochronnych pędziliśmy do miasteczka. Absolutnie nie było czasu na odpoczynek, tym bardziej na "artystyczne" fotografie. Jedyny przystanek to spotkanie i wspólne zdjęcie z dzielnymi harcerzami ZHR.


Witek dzielnie, bez narzekania nam towarzyszył.

Obiekt budowlany wznoszony przy naszej kwaterze, czyli przeciwpowodziowy wał ochrony, na obecnym etapie, z powodzeniem może spełniać funkcję ogromnej, wysokiej, piaskowej wydmy.
Witek od wczoraj miał plan wejścia na wydmę.


Zdjęcie nie w pełni oddaje dynamikę "kulgania się" Witka po piasku. 


Oto efekty sprzątania Ziemi (wydmy) przez najmłodsze pokolenie w naszej rodzinie.
Dumą napawa świadomość ekologiczna Witka, choć widok smutny i przygnębiający.


Wydma okazała się wspaniałym punktem widokowym na Zalew Wiślany.
Hm...
Kawał drogi przed nami!!!!


Statystyka:
dystans:  po plaży 3 km
               po lesie 5 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz