Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

czwartek, 17 września 2015

Marzenia i rzeczywistość

Był piękny czas urlopu, wędrówka brzegiem morza, pokonywanie schodów przy wejściu i zejściu na plażę, ciężkie siłowe pchanie wózka po piachu i dużo innych przeszkód. Wszystko udało się pokonać. Stukilometrowy odcinek drogi przebytej w ciągu 19 dni z Olą na wózku. Dzięki determinacji Agnieszki, zaangażowania 3 zmieniających się ekip tzw. technicznych, którzy swoje urlopy wykorzystali na pomoc i wspólne spędzenie czasu przy realizowaniu marzenia. Piękne prawda. 
Potem radosny powrót do pracy, powitanie przez Oddział Ortopedii. Był transparent z prześcieradła, balony, kwiaty i gratulacje od zespołu. I jeszcze wpis na listę długodystansowców. Bez zaświadczeń, oświadczeń, tak na słowo. Tyle życzliwości od przypadkowo spotkanych ludzi. Inny świat.

No i powrót do rzeczywistości. 31 sierpnia córka dostaje telefon od pracownika MPK, że Ola nie jest zakwalifikowana do przewozu ze szkoły do domu. I tylko tyle. A dla Oli to znaczy, że zostaje w domu bez opieki bo rodzice pracują, co jest nie możliwe. Cały problem polega na tym że, Ola mieszka za tabliczką Łódź. To wygląda tak:


W ubiegłym roku była odwożona do domu transportem MPK odpłatnie. W tym roku nawet do tego rozwiązania nie podeszli przychylnie. Córka składa odwołanie od tej decyzji. Rozmawia z Panią Dyrektor w szkole licząc na pomoc. (Ola uczęszcza 10 lat do tej szkoły) No niestety takie jest prawo, mówi Pani Dyrektor. Przewóz dotyczy tylko dzieci z Łodzi. Ja zapłacę za to 500 metrów, no nie, bo takie jest prawo. Dzięki za pomoc. Ja dzwonię do Rzecznika Osób Niepełnosprawnych w Łodzi przedstawiając sprawę. Pani Rzecznik zanotowała moje informacje, powiedziała że się zainteresuje i zadzwoni. 

Dni lecą, córka rano zawozi Olę do szkoły 12 km i wraca do domu, o 14-tej jedzie po Ole do szkoły i wraca. Trzeci raz wyjeżdża z domu do pracy i wraca rano. I znów zawozi Olę do szkoły... A panowie z MPK radzą! Córka dyżury dzienne zamienia na nocne, a kiedy już nie może zamienić Ole odbiera Ciocia Kasia. Kasia udaje się osobiście do pani Rzecznik, naświetlając jeszcze raz sprawę przewozu Oli. Pani Rzecznik odszukała notatki, które były w sprawach do załatwienia informując Kasię, że do 15 września sprawę załatwiają Ci co radzą z MPK. 

Ciocia Marylka ta która obiecała pierogi w przyszłym roku całej ekipie wysłała maila do Rzecznika Praw Dziecka w Warszawie. Odpowiedź telefoniczna była natychmiastowa. Tę sprawę mają gminy załatwić między sobą. Obowiązkiem gminy jest zapewnienie dojazdu do szkoły bezpłatnie. Córka udaje się do gminy. Miła pani mówi że, nie mają samochodu do przewożenia dzieci, ale dają pieniądze na benzynę. Pieniądze dobra rzecz ale trzeba znaleźć przewoźnika za te jeszcze nie wiadomo jakie pieniądze i opiekuna do dziecka w czasie przewozu (bo takie jest prawo). Chyba, że przewóz zbiorowy MPK. A jeszcze dzwoni Pan z MPK i oznajmia, że będą radzić do 20 września ale w poszerzonym składzie z prawnikami. 

Kończę CDN. 

Z ostatniej chwili ... dzwonię do Agnieszki z pytaniem jak dzisiaj. "Odwiozłam Ole do szkoły, mam godzinę wolną, sadzę tulipany, jadę po Olę, przywiozę ją do Ciebie, jadę na zebranie do szkoły, odbieram Olę, jadę do domu. Jutro na 7:00 do pracy i do szkoły" Kto odbiera Olę? Na pewno znajdzie się ochotnik i przywiezie ją do mnie. Babcia Zosia dojedzie żeby załatwić cewnikowanie. O 20:00 przyjedzie mama po Olę żeby rano powtórzyć dzień. A Ociec pracuje 10-12 godzin dziennie. 
Tak trwamy 

autor: Babcia Mirka 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz