Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

niedziela, 12 sierpnia 2018

Dzień drugi etapu IV (2018)

Po nocnych Polaków rozmowach u wujostwa, obudziliśmy się przed budzikiem. I co z tego?
Okazało się, że Ysek, po ostatnich badaniach wysokościowych, zafundował sobie soczewki, ale nie opanował sztuki ich zakładania. Tak więc my zeszłyśmy na śniadanie, a Ysek zakładał soczewki:


Zjadłyśmy śniadanie, a Ysek zakładał soczewki:


Spakowałyśmy się na drogę, a Ysek wciąż zakładał soczewki:


2 godziny później, Makka weszła do Yska z pytaniem „długo jeszcze?”. 


Cieszyłyśmy się, że ma tylko dwoje oczu, ale kiedy powiedział nam, że ma cztery soczewki pomyślałyśmy, że chce upchać wszystkie naraz. Tak czy inaczej w końcu się udało i mogliśmy ruszać. Wtedy wujek przypomniał sobie, że ma dla nas drobiażdżek na pamiątkę znad morza:




Potem był szybki przelot do Rewy, gdzie po minięciu fyfnastu tablic zachęcających do skorzystania z parkingu za jedyne 5, 6, 7, 8 zeta, znaleźliśmy przy krańcówce autobusowej komfortowe, darmowe miejsce parkingowe dla osób niepełnosprawnych. Po wylogowaniu się z Groszka, spojrzeliśmy po sobie i zakrzyknęliśmy chórem „o motyla noga, karty parkingowej TEŻ zapomnieliśmy!”.
Nic to! (jak powiedział pan Wołodyjowski do Basieńki – cytat cytowany za Ysekiem), ale mamy Olki wózek cywilny! Po wypakowaniu okazało się, że mamy wózek, ale Ocec nie napompował kółek i Olka musiała sobie zrobić sama serwis wózka.



Po wpakowaniu wózka za przednią szybę w celu uwiarygodnienia prawa do skorzystania ze specjalizowanego miejsca parkingowego, byliśmy gotowi wyruszyć w kierunku rewy.

 
...gdzie Makka z przerażeniem w oku zatrzymała nas z okrzykiem „stójcie! nie możemy tam iść, tam jest SCHODEK!”. Fakt, był! Prawie metrowy, ale daliśmy radę :)

 
A dalej standardowo. To nie są zdjęcia z poprzednich lat, tu nie ma ściemy, blagi ani fotomontażu. Przecież widać, że Ysek jest bez okularów, Olka bez wyrostka, a Makka z pięćdziesiątką na karku. Tylko Cioćka jak zwykle po drugiej stronie obiektywu :)



Tu było skończone, tu jest zaczęte:








No to lecim na Gdynię:



Zupełnie jak jaskółka:



P.S. Dla ciekawskich: kto to jest pingwin?
Zostańcie z nami, a w następnych odcinkach poznacie odpowiedź.

Żeby nie było, że nie ma słupków (kilometrowych) znaleźliśmy w zastępstwie „Mechelińskie Łąki”.



Doszliśmy prawie do Gdyni. Znaczy Orłowa. Nawet nie wiemy jak jutro zacząć, żeby dzisiaj już skończyć. „Jutro o tym pomyślimy” - powiedziała Scarlett O’chama (cytat zacytowała Makka).



Statystyka:
Cypel „rewa”: w te i nazad
Dystans: 4,71km
Zapomnieliśmy:
- okularów Yska
- karty parkingowej
- licznika do wózka (po zeszłorocznym utonięciu elefonu Cioćki, mamy w tym roku Endomodo)
- termosu
Ale za to mamy:
- racę świetlną
- trajzegę
- okuary słoneczne w gratisie ze stacji benzynkowej
oraz
- brak internetu.











2 komentarze:

  1. Dziewczęta, czyżby nastąpiła zmiana kolorystyczna w Waszych stylizacjach?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekamy na kolejne wpisy! Sciskamy i trzymamy kciuki za Was.

    OdpowiedzUsuń