Po nocnych Polaków
rozmowach u wujostwa, obudziliśmy się przed budzikiem. I co z tego?
Okazało się, że
Ysek, po ostatnich badaniach wysokościowych, zafundował sobie
soczewki, ale nie opanował sztuki ich zakładania. Tak więc my
zeszłyśmy na śniadanie, a Ysek zakładał soczewki:
Zjadłyśmy
śniadanie, a Ysek zakładał soczewki:
Spakowałyśmy się
na drogę, a Ysek wciąż zakładał soczewki:
2 godziny później,
Makka weszła do Yska z pytaniem „długo jeszcze?”.
Cieszyłyśmy się,
że ma tylko dwoje oczu, ale kiedy powiedział nam, że ma cztery
soczewki pomyślałyśmy, że chce upchać wszystkie naraz. Tak czy
inaczej w końcu się udało i mogliśmy ruszać. Wtedy wujek
przypomniał sobie, że ma dla nas drobiażdżek na pamiątkę znad
morza:
Potem był szybki przelot do Rewy, gdzie po minięciu fyfnastu tablic zachęcających do skorzystania z parkingu za jedyne 5, 6, 7, 8 zeta, znaleźliśmy przy krańcówce autobusowej komfortowe, darmowe miejsce parkingowe dla osób niepełnosprawnych. Po wylogowaniu się z Groszka, spojrzeliśmy po sobie i zakrzyknęliśmy chórem „o motyla noga, karty parkingowej TEŻ zapomnieliśmy!”.
Nic to! (jak powiedział pan Wołodyjowski do Basieńki – cytat cytowany za Ysekiem), ale mamy Olki wózek cywilny! Po wypakowaniu okazało się, że mamy wózek, ale Ocec nie napompował kółek i Olka musiała sobie zrobić sama serwis wózka.
Po wpakowaniu wózka
za przednią szybę w celu uwiarygodnienia prawa do skorzystania ze
specjalizowanego miejsca parkingowego, byliśmy gotowi wyruszyć w
kierunku rewy.
...gdzie Makka z
przerażeniem w oku zatrzymała nas z okrzykiem „stójcie! nie
możemy tam iść, tam jest SCHODEK!”. Fakt, był! Prawie metrowy,
ale daliśmy radę :)
A dalej standardowo.
To nie są zdjęcia z poprzednich lat, tu nie ma ściemy, blagi ani
fotomontażu. Przecież widać, że Ysek jest bez okularów, Olka
bez wyrostka, a Makka z pięćdziesiątką na karku. Tylko Cioćka
jak zwykle po drugiej stronie obiektywu :)
Tu było skończone,
tu jest zaczęte:
No to lecim na
Gdynię:
Zupełnie jak
jaskółka:
P.S. Dla
ciekawskich: kto to jest pingwin?
Zostańcie z nami, a
w następnych odcinkach poznacie odpowiedź.
Żeby nie było, że
nie ma słupków (kilometrowych) znaleźliśmy w zastępstwie
„Mechelińskie Łąki”.
Doszliśmy prawie do
Gdyni. Znaczy Orłowa. Nawet nie wiemy jak jutro zacząć, żeby
dzisiaj już skończyć. „Jutro o tym pomyślimy” - powiedziała
Scarlett O’chama (cytat zacytowała Makka).
Statystyka:
Cypel „rewa”: w
te i nazad
Dystans: 4,71km
Zapomnieliśmy:
- okularów Yska
- karty parkingowej
- licznika do wózka
(po zeszłorocznym utonięciu elefonu Cioćki, mamy w tym roku
Endomodo)
- termosu
Ale za to mamy:
- racę świetlną
- trajzegę
- okuary słoneczne w gratisie ze stacji benzynkowej
oraz
- brak internetu.
Dziewczęta, czyżby nastąpiła zmiana kolorystyczna w Waszych stylizacjach?
OdpowiedzUsuńCzekamy na kolejne wpisy! Sciskamy i trzymamy kciuki za Was.
OdpowiedzUsuń