Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

czwartek, 7 września 2017

Nowe (nieludzkie) prawo

Po codziennych wpisach z wakacji, na blogu Oli zapanowała cisza. Ale ciszy nie ma w jej życiu i w życiu jej rodziny. Zaczął się rok szkolny, a wraz z nim powraca sprawa przewozu do szkoły, z tą różnicą, że 2 lata temu walczyliśmy z urzędami, a teraz weszła ustawa z 14 grudnia 20016 r. zabierająca prawo dowozu dzieci na wózkach do szkoły.
Sprytnie i podle wymyślono tę ustawę zmieniając nazwę szkoły z Zespół Szkół Zawodowych Specjalnych nr 2 w Łodzi na Szkoła Specjalna Przysposabiająca do Pracy nr 2 w Łodzi. Tak naprawdę nic się nie zmieniło w życiu szkoły. Dzieci z Oli klasy nigdy nie będą samodzielnie zdolne do pracy. Nazwa "Przysposabiająca do Pracy" to fikcja, zabierająca możliwość do korzystania z przewozów.
Do tej pory dzieci ze sprzężonymi niepełnosprawnościami ruchowymi i intelektualnymi do 24 roku życia mogły korzystać z dowozu do szkoły. A teraz stoimy przed wyborem czy Mama Oli ma zwolnić się z pracy i przejść na zasiłek pielęgnacyjny 1300 zł. i powiększyć kolejki w Mopsie, czy rentę Oli 700 zł. po dołożeniu jeszcze pewnej kwoty przeznaczyć na dowóz do szkoły.
Tragiczny w moich oczach jest fakt, że przewóz który woził Olę 2 lata kursuje w dalszym ciągu po Łodzi, jest jeszcze wolne miejsce, ale nie dla mojej wnuczki. Zabrania tego prawo.
Ja dziękuję już za dobrą zmianę, za wykluczenie dziecka z grupy rówieśników też chorych, ale od 10 lat razem, za wieczne dylematy rodziców i podejmowanie trudnych decyzji.
Przekleństwa Owsiaka to klasyka w porównaniu z tym co mnie się ciśnie na usta.
                                                                                                                                            Babcia Mirka

piątek, 1 września 2017

Dzień 20 etapu 3 (2017)

Po wczorajszej, ekstremalnej wycieczce, rozpadał się deszcz i rozpętała  burza. Prognozy zapowiadały na dzisiaj całodzienny deszcz. No ale przecież nie można było zakończyć marszu (dzisiaj mamy ostatni dzień) pod tablicą, bez rozeznania terenu. 

                                               

Po długiej, porannej naradzie stwierdziliśmy, że idziemy tylko do Osłonina (znamy to nasze tylko), zobaczyć gdzie zakończyć marsz. I tak sobie myśleliśmy, że być może przy molo. Deszcz jeszcze nie padał, a molo było za małe, więc poszliśmy dalej. 


                                            

Taka ciekawostka, jakby ktoś nie widział drzewa uderzonego przez piorun. Do Osłonina prowadziła piękna lipowa aleja. 


Przerwa techniczna dla Olki fizjologiczna, a dla Groszka diagnostyczna. Chyba coś zeżarło rurę wydechową, bo Groszek strasznie pierdzi, no bo nie podejrzewamy go o najedzenie się fasolki po bretońsku. 


Dopiero się rozstaliśmy, a już nas namierzają...


...a my namierzamy ich. Oczywiście rozdzwoniły się telefony: nie idźcie tędy, tylko tamtędy. Oczywiście zrobiłyśmy po swojemu i poszłyśmy swoją drogą. 


To był dobry wybór.

                                    

Bo zamiast wdrapywać się po skarpach, weszłyśmy na teren Rezerwatu Beka.


To już chyba nasze stare znajome. Zamiast słupków kilometrażowych, mamy kolekcję takich:                                                  


Idąc ścieżką rowerową napotkałyśmy super tablicę z niezbędnikiem rowerzysty. Nie wiemy czy była kompletna, bo wisiał tam tylko jeden klucz "francuz", a napis na tablicy brzmiał (dla niedowidzących tłumaczymy): OD FIRMY MNIAM MNIAM, DBAJ O CAŁY SPRZĘT I KLUCZE TAK SAMO JAK MY STARAMY SIĘ DBAĆ O WAS, SZEROKIEJ DROGI 


My powiesiłyśmy Oli wizytówkę:



Na tym pustkowiu, spotkałyśmy starszego Pana, który zainteresował się Olinowym wózkiem, czy posiada napęd elektryczny. Kiedy mu wyjaśniłyśmy, że nie, a my idziemy ogólnie plażą, a Ola jest niepełnosprawna, koniecznie chciał się czym podzielić. Zapewniałyśmy go, że wszystko mamy, że dziękujemy, ale był bardzo, bardzo zawiedziony, że nie może nam w jakiś sposób pomóc. Taka szczerość ludzi jest wielce wzruszająca. Pozdrawiamy Pana i życzymy jemu i jego żonie  dużo zdrowia. Tak to bywa, że ludzie, którzy nie wiele mają, dają dużo (nie chodzi o pieniądze).

Po wyjściu z rezerwatu,  na skraju mokradeł, natknęliśmy się na starą łódź. Zastanawiało nas czy była tu kiedyś woda, czy ktoś ją tu przywlókł. 

                                             

Ostatni rozjazd ścieżki rowerowej dał nam dużo do myślenia. Czy iść do Rewy na cypel, czy dmuchnąć Gdynię? No wiecie - cały czas chodzi o tę plażę. Gdyby nie te chmury, to poszłybyśmy do Rewy przez Gdynię. 

                                              

Taka tam sweet focia :)

                                             

Ledwo się człowiek obejrzał, a tu już Groszek czeka w Rewie. Nawet przez moment żałowałyśmy, że nie skręciłyśmy na Gdynię. 

                                             

Jeszcze tylko zaliczyć cypel:

                                               

A tu Makka się ucieszyła, bo zauważyła plażę. 

                                               

Baśka musiała iść z Olką górą, bo ten labirynt dla niepełnosprawnych nie przewidział gabarytów Olinowego wozu. 



A Makka w końcu poszła po plaży.

                                     

Proszę nam wyjaśnić o co chodzi, bo my tego nie rozumiemy. 

                                     

U podstawy cypla stoi krzyż zasłużonych dla morza. Jest to wyznacznik startu w przyszłym roku. 

                                              


Makka: Chciałam powiedzieć, że Baśka przez całe 12 km taszczyła w plecaku szampana, kombinując w którym miejscu go odbić,  bo przypominam, że miało być to w Osłoninie, po 2 km marszu. 





Ponieważ już zaczęło padać, chłopaki ewakuowali Olkę do wozu, a Makka z Baśką poszły na cypel. W oddali zauważyły skarpę, koło której przechodziły. 


No i finał ligi MISTRZÓW: Cypel Rewski

Baśka: Już myślałam, że Makka się nie zatrzyma i przejdzie mielizną na drugą stronę do Kuźnicy i zacznie marsz od nowa. 


Baśka: Uffff..., ale się w końcu zatrzymała i nawet ustawiła do zdjęcia. 


Makka: Bez przesady, ja też zrobiłam Baśce zdjęcie .... 


... i zainteresowałam się, co tam jest w oddali. Może Gdynia? A czy tam jest daleko? A może by tak tę Gdynię pyknąć? Trzeba wracać do Groszka, przerwa fizjologiczna dla Oli, trudno pyknę w przyszłym roku... 


Makka mówi: Zimą kupiłam sobie mapę (której zresztą nie wzięłam) i zawzięcie ją studiowałam. Liczyłam, liczyłam i pomyślałam, że szczytem będzie jak dojdę na Hel. Jak już byłam na tym Helu, to myślałam, że fajnie by było trochę zawrócić. Jak już zawróciłam, to pomyślałam, że fajnie by było dojść do "Władka", jak już przeliśmy "Władka", to pomyślałam, że fajnie by było zakończyć w Pucku, bo i większe miasteczko i kawałek plaży. Jak już przeliśmy ten Puck, to już sama nie wiedziałam gdzie zakończyć.Gdy wczoraj przechodziliśmy przez te pola, to pomyślałam, że bez sensu zakończyć w rżysku. No to chociaż do jakiegoś małego miasteczka, ale przecież musi być jakiś wyznacznik. No bo przecież nie skończę w środku rezerwatu przyrody. No i co w przyszłym roku zacznę od początku tę samą drogę? Czyli muszę dojść do Rewy, ale w życiu nie przypuszczałam, że na tym cyplu jest tak pięknie. I w sam raz na zakończenie tegorocznej wyprawy. 


ciąg dalszy nastąpi ... do zobaczenia za rok 


Statystyka:
Piątek: 1.09.2017r.
Odcinek: Rzucewo - Rewa (Cypel)
czas:  ~  13:00- 17:30 
Odległość po plaży: 2,5 km 
Odległość całkowita: 14,5 km 
Schodów: 0