Dzisiejszy dzień był pod tytułem "ostatni".
Ostatnie rozpakowywanie Olinowego wozu.
Ostatni wjazd na plażę.
Ostatnie zadanie technicznych nr 2.
Odcinek do granicy był dość krótki, plaża super, okno pogodowe pozwoliło nam na sprawną wędrówkę. Makka bezskutecznie wypatrywała słupków kilometrażowych, nie dowierzając że zbliżamy się do celu. Jedynie malejąca numeracja wejść plażowych zwiastowała zbliżająca się metę.
W końcówce w zasadzie szliśmy w milczeniu, każdemu towarzyszyły inne emocje.
Naszym oczom z oddali ukazała się siatka przecinająca plażę.
Teraz nadaje Makka: widząc tą siatkę byłam pewna, że jest to siatka ochronna strefy dla ptactwa, kolejny rezerwat przyrody, tym bardziej że słupka z nr 1 nie widziałam. Wyglądałam również biało-czerwonego słupa granicznego, bo taki widziałam na fotografiach popiaskowych długodystansowców. Dopiero czytając tablicę informacyjną, że jestem na granicy miasta Krynica Morska, która jest jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską, uzmysłowiłam sobie, że to jest koniec mojej wyprawy.
Aby uwiecznić finałowy moment wyprawy całej grupy, Ocec przytaszczył statyw, i tak manipulował, ustawiał, kalibrował, że mamy 2 wspólne fotografie nie najlepszej jakości J J J
Obowiązkowo był szampan, oczywiście PICOLO ze względu na uczestnictwo w wyprawie członków na NIE - niepełnosprawnych oraz nieletnich.
Olka również wypiła za powodzenie wyprawy.
Tak wygląda szczęśliwa rodzina Włodarczyków w 3 pokoleniach.
Makka nadaje: zakończenie wyprawy wyobrażałam sobie nieco inaczej, bowiem realizacja mojego marzenia, była zasługą wielu osób - ekipy technicznej nr 1 oraz 3. Ale jak nie mogę zaplanować swojego życia, tak i z zakończeniem było podobnie.
Niemniej jednak szampan dla wszystkich technicznych był rozlany.
Kaśka nadaje - nadmienię jedynie, że Makka przygotowała na tę okoliczność 7 zindywidualizowanych kubków. Dzięki Makka. Każdy techniczny odnajdzie siebie, i te chwile......
Na dowód naszej obecności na końcu wybrzeża zostawiliśmy koszulkę z naszym przepięknym logo.
Po odbytych ceremoniałach, daliśmy Macce chwilę na pobycie samą ze sobą i rozpoczęliśmy ostatnie "zakontraktowane" zadanie dla technicznych - ostatnie zejście z plaży.
Powrót na miejsce parkingowe w Nowej Karczmie odbył się urokliwą ścieżką rowerową wzdłuż wybrzeża.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy w Krynicy Morskiej po pamiątki znad polskiego morza - czyli wymarzone foki z Chin.
Witek i Olka byli prze-szczęśliwi.Od Makki
Jak dziś pamiętam spacer po plaży z moim Tatą (miał pomarańczowo-fioletowe slipki). Byłam wówczas małą dziewczynką, zadającą mnóstwo pytań. Dziecinna ciekawość świata, i ciągłe pytania "co jest dalej? czy da się iść do końca?" przerodziły się w moje marzenie. Pogmatwane losy i narodziny Oli zmusiły mnie do porzucenia tego marzenia. Pięć lat temu, będąc na turnusie rehabilitacyjnym w Sarbinowie, spacerując z Olą po promenadzie poczułam się jak na więziennym spacerniaku. Wróciły zapomniane marzenia. Podzieliłam się swoimi myślami z rodziną, i wszyscy entuzjastycznie powiedzieli ZRÓB TO - my Ci pomożemy!!!
Takie były zalążki czteroletniego projektu.
Dzięki Wam mogłam przemierzyć na boso nie tylko wszystkie plaże (bo plaże to nie tylko parawany i wilcze doły), ale również zobaczyć piękne miejsca naszego wybrzeża np. Łebska Wydma, rezerwaty przyrody, Mewia Łacha, plaże poligonu i inne, większe i mniejsze miasteczka, kurorty.
Doświadczyłam różnorodności i zmienności morza (od ogromnych bałwanów po lustro jeziora, od granatu po błękit) oraz piasku (od miałkiego białego piasku, przez rudawy grząski żwir, kamienie, po głazy) i nabrzeża.
Była to piękna przygoda, niezapomniane chwile i napotykani ludzie.
Dziękuję wszystkim "czytaczom", sympatykom, którzy śledzili moje poczynania, wspierali mnie i wierzyli, że mi się uda.
niestety nie mogę napisać CDN.
"to już jest koniec i nie ma już nic" (jak napisał klasyk) ale ?????
to ostania fotka płotu granicznego, jaką zrobiliśmy po zejściu z plaży.
Makka zadała pytanie?
"co jest dalej? czy da się iść do końca?"
"jesteśmy wolni, możemy iść" (jak napisał dalej klasyk)
Kaśka nadaje - chyba nowe marzenie się narodziło, zatem CDN.
Wielkie Gratulacje! Jesteś mistrzem ... długodystansowcem bałtyckim ... lodołamaczem ... Patrząc na mapę Polski nie chce się w pierwszym momencie wierzyć że człowiek może to przejść... Przecież to taki kawał drogi... A jednak człowiek może wszystko... Jeśli tylko chce... Brawa dla Ciebie i Oli. Jesteście the best! Mam tylko nadzieję że to nie koniec Waszej wędrówki :)
OdpowiedzUsuńJejku... Ciśnie się pod palce tytuł "Spróbuj nie uronić łzy". Dwa lata przygotowań i wyobrażania sobie jak to będzie. Później cztery sezony niesamowitych przygód, przemyśleń, obserwacji. A teraz dziwna pustka...
OdpowiedzUsuńGratulujemy i dziękujemy - za pokazanie piękna wybrzeża i możliwość towarzyszenia. Słów brakuje, by wyrazić wszystkie emocje.
Również my mamy nadzieję, że to nie jest ostatnie słowo Makki z Olą! :)
Cioćka i Ysek
Cześć, jestem pełna podziwu dla Was, super pomysł, pozdrawiam. Też czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńBrawo Wy,jesteście wielcy
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńCo do tego, że nie może być ciągu dalszego to:
1. do prawdziwej granicy jest jeszcze prawie 400 metrów - wejście można próbować załatwić w Placówce Straży Granicznej w Krynicy Morskiej.
2. możecie teraz przez kolejne cztery lata iść w drugą stronę - wtedy będzie jeszcze fajniej bo już niby znacie drogę, ale trochę inaczej.
Słupków kilometrowych na Mierzei Wiślanej zbytnio nie widać bo są ukryte za pasem wydm.
Hej Długodystansowcy!
OdpowiedzUsuńCzapki z głów dla Was!
Pokazaliscie,jak nigdy nie naleźy rezygnować z marzeń!
Cudowny sprawdzian rodzinnej silidarności!
Źyczymy kolejnych udanych wypraw!
Ciocia Marylka i wujek Andrzej