Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

środa, 23 sierpnia 2017

Dzień 11 etapu 3 (2017)

W dniu dzisiejszym całą ekipą wyruszyliśmy na półwysep helski. Na wejściu nr 2, Ola mogła legalnie przekroczyć przejazd kolejowy.


Na naszej trasie spotkaliśmy grupę młodzieży trenującej sztuki walki, nie ważne jakie, ale istotne, że Itek ma pomarańczowy pas w Kung Fu, zatem powinowactwo bardzo bliskie. Chcieliśmy go sprzedać, ale wybrał testowanie swojej łopaty.


Jak wspominaliśmy od kilkudziesięciu kilometrów nie widzieliśmy słupków kilometrażowych, nareszcie ujrzeliśmy nr 1 (liczenie zaczynamy od 0). Teraz już wiemy, że półwysep ma swoją odrębną numerację. Do tej pory myśleliśmy, że rozpoczynając w tym roku wyprawę na słupku nr 211, dystans jaki nam został do pokonania to właśnie 211 km, a tu niespodzianka - trasa nam się wydłużyła o 70 km. Ale to nie jest problem, lubimy nieoczekiwaną zmianę miejsc. Widoczna 1 jakby napisana została specjalnie dla Agnieszki, jest przecież leworęczna, czyta wspak, robi zastrzyki lewą ręką lepiej niż prawą, i w ogóle jest jakby zakręcona.


Po szybkiej przeprowadzce Groszka, Ocec odjechał zaledwie 800 m, nie wiadomo czy powodem był brak parkingów (wszak półwysep wąski), czy skrywana chęć pokopania, (wiecie dlaczego ojcowie kupują kolejki swoim dzieciom...).


 w tym czasie Kaśka próbowała pilnować Olinowego uzupełniania płynów,


a Makka... przecież jest od rozdzielania zadań!


Itek każdą chwilę wykorzystywał na doskonalenie techniki kopania.


Niestety mimo przepięknej pogody, nawierzchnia nie była łatwa. Wózek musieliśmy ciągnąć/pchać w trzy osoby. Na zdjęciu widać, jak zapadaliśmy się pod własnym ciężarem. To ślady Makki, Kaśka wpadała po kostki, a Ocec po łydki.


Dlatego po niespełna 2 km podjęliśmy decyzję o rozdzieleniu się. Chłopaki z Olą na twardy ląd, a my dalej po piasku.


Dzień był wietrzny, mogłyśmy oglądać m. inn. lotne akrobacje deskarzy, wszak Chałupy to polskie zagłębie windsurfingu. To zdjęcie robiłam ja - Kaśka, Makka jest zachwycona.


Inni walczyli z silnym prądem i falami.


Czasze spadochronów (elastyczny pędnik żaglowy) wyglądały jak ptaki na niebie.


Wymuszona przerwa fizjologiczna zakończyła nasz dzisiejszy dzień na półwyspie. Mieliśmy więcej czasu by poznać Władysławowo od strony miasta, a nie jak zwykle od strony plaży. Wycieczkę zaczęliśmy od dworca kolejowego, Makka obiecuje, że wróci tu polskimi kolejami.


Od dwóch dni nie toczyliśmy boju na stołach do cymbergaja, dlatego dzisiaj nadrabialiśmy zaległości. Rezegraliśmy 15 partii.


P.S. Chcieliśmy przeprosić wszystkich podróżujących po półwyspie w najbliższych dniach za utrudnienia w ruchu (nagminnie wstrzymujemy ruch, tworzą się za nami korki). Ciągle poszukujemy miejsc parkingowych, gdyż kręcimy się ciągle to wchodząc czy to schodząc z plaży, aż strach pomyśleć co będzie za 25 km.


Statystyka:
Środa: 23.08.2017r.
Odcinek: Chałupy (zejście 2) - Chałupy (zejście 18)
czas:  ~13.00 -16.00
Odległość po plaży: 5,5 km 
Odległość całkowita: ~ 10 km
Schodów: 0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz