Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

czwartek, 23 sierpnia 2018

Dzień dwunasty etapu IV


Dzisiaj wyjechaliśmy skoro świt tj. o 13.
W drodze wzorem dnia poprzedniego wprowadziliśmy profilaktykę przeciwdemencyjną, w wersji utrudnionej. Budowaliśmy ciąg słów wyłącznie ze zwierząt. Rekordu nie było, ale zabawa przednia.

O ile, wczorajsze zejście bezpośrednio z plaży było oznakowane nr 41, to po przejściu blisko 2 km drogi przez las okazało się, że od strony szosy żadnego oznakowania nie było. Makka obfotografowała znaki szczególne typu słupek przydrożny nr 57, tabliczkę „roboty budowalne”, powalone drzewo, by w dniu dzisiejszym być perfekcyjnie przygotowanym i bezbłędnie trafić na plażę.
Udało się za pierwszym razem, choć jak wiadomo Makka z Kaśką miały ostatnio z tym problem (patrz dzień dziewiąty).
Dojście do plaży wymagało nie lada wysiłku, techniczni dali radę.


I na tym rola Kaśki jako technicznej w dniu dzisiejszym się zakończyła.
Kaśka nadaje – tak, dzisiaj nie pchałam wózka nawet przez 10 m, Makka galopowała przez 4,5 km, potem Ocec.

Krótkie piknikowe postoje, uzupełnianie płynów i kalorii.


Kaśka wykazała się aktywnością na 3 km, i nie była to pomoc w pchaniu Olki, lecz wypychanie skutera w morze.


W tym czasie Makka wypatrzyła rewelacyjną kwaterkę na dłuższy odpoczynek.



Witek każdą mini przerwę wykorzystuje na kopanie, tworzenie piaskowych budowli, dlatego wiadomość o dłuższej przerwie przyjął z wielka euforią. Skrzętnie wykorzystał okazję by stworzyć poważniejszą budowlę. Niestety, nowy szpadelek nie sprostał wymaganiom młodego budowniczego, została mu w użyciu jedynie „część kopna”, dał radę.


W dniu dzisiejszym byliśmy w zasadzie sami na plaży, mogliśmy sobie pozwolić na przechadzkę, każdy w swoim rytmie. A, że tempo mamy różne – najszybciej galopuje Makka – to odległości między nami dochodziły nawet do 500 m.


Ta fotka wykonana została przez Witka.


Znaleźliśmy sposób na fotografię całej ekipy, 


Pokonaliśmy dzisiaj naprawdę spory dystans, wszyscy z tęsknotą, lekko wygłodniali wypatrywali zejścia nr 23 w Krynicy. Musimy powiedzieć, że Krynicę wciągnęliśmy nosem. Pokonaliśmy bardzo długą centralną plażę, by jutro w porze południowej nie przeciskać się miedzy turystami. Najważniejszy dobry plan, choć w zasadzie żyjemy bez planu.

Witek, mimo że miał w nogach ponad 10 km samodzielnie pchał Olkę na podjeździe. Dobrze rokuje na technicznego ☺.


Wieczorem był nie tylko cymbergaj, ale ostra rywalizacja w piłkarzyki - tym razem nie była to wersja mini. Olka dyplomatka kibicowała dwóm zespołom, siedząc wysoko jak prawdziwy sędzia.


Jutro planujemy podobny maraton - dojście do słupka 4.

Statystyka:
Dystans: Słowikowo – Krynica Morska – 9,5 km, całkowita trasa z dojściami 12,5 km
Schodów: brak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz