Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

niedziela, 6 sierpnia 2017

Zaległy wpis


Ten wpis obiecywałam rok temu. Trochę się zeszło, ale życie nie rozpieszcza i ciągle serwuje nam nowe wyzwania. Poza tym jesteśmy niesłowni i nieobowiązkowi, ale za to kochani :)
Rzecz ma być m.in. o... modzie. Już słyszę te jęki, bo wszak po zdjęciach widać, że elegantkami nie jesteśmy. Moda u nas brała się raczej z nastrojów, poziomu hormonów czy czegoś tam nieokreślonego, bo bywało, że niechcący ubierałyśmy się jednokolorowo np.
na niebiesko


albo na różowo (Ysek prosi żeby napisać, że fuksjowo):


Jedyną częścią ciała, która została dopieszczona, była głowa. I tak od zestawów różnych chroniących od słońca:


Poprzez zestaw ocieplający po wymarznięciu:


Aż po ślubny kapelusz cioćki czyli mój:


Męska część ekipy, poza obowiązkową wełnianą czapeczką:


Stawiała ino na opaskę, dzięki której fryzura układała się iście fantazyjnie:


Tak fantazyjnie, że Olka zdzierżyć nie mogła i zakupiła Yskowi za swoje pieniądze gumkę do włosów:





Jednak jak tak patrzę na fotki, to zdarzało się założyć bluzeczkę, która wtapiała w otoczenie:


A jedyną damą i to w jeden dzień (1 września) była Olka:


Jednak natury kobiecej nie oszukasz. I tak po pierwszej wyprawie, kiedy to licznik oglądających nas zaczął wariować, żeby nie wspomnieć wizyty telewizji, w drugim roku zaczęłyśmy z Agniechą zastawiać się "ale w co my się ubierzemy"?! Nie należymy do kobiet, które co sezon zmieniają kolekcję, więc wpadłyśmy na genialny pomysł: zróbmy sobie koszulki! I tu dopadł nas problem, co ma być na tych koszulkach, jakieś zdjęcie czy napis, ale które i jaki? I wtedy druga genialna myśl mi przyszła: zróbmy logo wyprawy! Łatwo wpaść na genialny pomysł, trudniej go wykonać. No ale po co ma się znajomych. Zdolnych znajomych. Padło na Gochę (gnyś), jako na najzdolniejszą, i po zarzuceniu jej tematu stworzyła nam logo, w którym zakochaliśmy się od pierwszego spojrzenia:

Było logo, to zrobienie koszulek to pikuś. Tak więc wystartowaliśmy wszyscy jednacy:


Agniecha stwierdziła, że wyglądamy jakbyśmy uciekli z jednego sierocińca, ale z modą mamy spokój.

No skoro już mieliśmy ubranko, pozostał temat Olki, która marzła, bo to jednak ona przyjmowała na siebie cały impet wmordewindu czyli złośliwego wiatru (wmordewindu podpowiedział Ysek, że niby taki slang żeglarski). I tu przypomniało nam się o kolejnej zdolnej, czyli pracowni  tilitili, która uszyła Oli śpiworek//pokrowiec, nawiązujący, a jakże do wyprawy, czyli w kształcie orki. Ponieważ najpierw było logo, tak więc pokrowiec został uszyty dokładnie we wzorek jedynie słuszny czyli fioletową krateczkę:





Dzięki niemu Olka wyglądała jak Orka:



Nie marzła:


Miała gdzie ukryć telefon:


Choć czasem wyglądała jak członek Kuks-Kuks-Klanu:


Tutaj muszę powiedzieć, że robiąc ten wpis Ysek podglądał przez ramię co piszę i zarechotał na mój wpis o Kuks-Kuks-Klanie, ponoć to inaczej się pisze, ale skąd ja mam to wiedzieć? Nigdy nie przynależałam do żadnej organizacji religijnej...

P.S.1 Tak się teraz zastanawiam, czy ten wpis to nie potrzeba treningu przed wyjazdem?
P.S.2 Zdjęcia nie obejmują pozostałych ekip, bo nie mam ich na swoim komputerze.
P.S.3 Do zobaczenia za tydzień :)

Autor: Cioćka







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz