Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

sobota, 26 sierpnia 2017

Dzień 13 etapu 3 (2017)


Dzisiejszy dzień możemy nazwać Dniem Edukacji dla nas na twardym lądzie, a dla Makki na piaszczystym, grząskim lądzie. 
Z informacji zebranych to tu to tam, a przede wszystkim z portalu "Po piasku" (przewodnik Kuby wydrukowany przez Yska leży pod ręką, w szufladzie, Makka często go studiuje) wynikało, że końcowy odcinek półwyspu jest bardzo trudny do przejścia, grząski piach, bardzo pochyły brzeg. Co gorsza brak możliwości zejścia przez około 10 km, poranne opóźnienie wynikające z niepewnej pogody, musieliśmy więc wykorzystać maksymalnie czas pomiędzy przerwami technicznymi. Przejście po plaży przy takich warunkach brzegowych mogła zrealizować jedynie Makka, posuwa po plaży najszybciej.
Wczorajszy plan tak bardzo nam się spodobał, że dzisiaj postanowiliśmy go powtórzyć.
Wyrzuciliśmy Makkę na dworcu w Jastarni (bez fotki), i pojechaliśmy na Hel.
Zaparkowaliśmy Groszka dość daleko od centrum, więc gdy tylko Ocec wypatrzył wolne miejsce w okolicy Fokarium, należało przestawić samochód. Ola i Itek w tym czasie pilnowali miejsca.


Potem błyskawicznie znaleźliśmy się w Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego tzw. Fokarium. Znaleźlismy bardzo dobry punkt widokowy i oczekiwaliśmy na pokaz karmienia fok czyli na godz. 14. Po 20 minutach oczekiwania okazało się, że nie zsynchronizowaliśmy zegarków, wzorcem był czasomierz Kaśki, jak się okazało spóźniony o 32 minuty. Zatem foki były już najedzone. Młodzież była bardzo wyrozumiała.


Obserwowaliśmy zatem foki w ruchu, też miły widok, choć trudno było je policzyć. Itek mówi że było ich 4, Ocec stawia na 5.



Zbieranie korków dla Olki przez ostatnie lata, to nie tylko pozyskiwanie środków finansowych, to również segregacja śmieci, a przede wszystkim ochrona przyrody. Dowiedzieliśmy się, że plastik rozkłada się w Bałtyku 450 lat. Przestudiowaliśmy informacje z poniższej gabloty, zachęcamy naszych czytelników/fanów do powiększenia zdjęcia i rachunku sumienia.


Jako, że Stacja Morska od lat realizuje program ochrony fok w Bałtyku, przyłączamy się do tej akcji. Skarbonka pt. kup obiad foce, była również fajnym miejscem zabawy. 


W tym czasie Makka, co robiła? szła... i edukowała się poznając nowe krajobrazy...




Identyfikując obiekty militarne...


i obiekty nie zidentyfikowane. Makka wykluczyła, że to była rura kanalizacyjna.


Odwiedziła również obozowisko Robinsona Cruzoe


Uwieczniała również słupki, w poświacie boskiej, może je kiedyś powiesi nad łóżkiem.


Poniższe zdjęcie jest dowodem, że przejście wózkiem było niemożliwe, Kuba miał rację.


Jako, że Makka ma problem z robieniem sobie selfi, wykonała zdjęcie swojego cienia.


Czas się robił napięty, ani My ani Makka nie wiedziała dokładnie gdzie jest, jedynym odniesieniem było zejście nr 64.
Makka na swej drodze wielokrotnie dopytywała, sporadyczni informatorzy (turyści) nieco różnili się w ocenie odległości od 1 km - 3 km. Jedynie jeden z turystów powiedział precyzyjnie "1, 20 marszu, widzę że Pani szybko idzie więc będzie 1 godz.".
Makka wszystkim  dziękuje za pokrzepiające informacje.
No... nareszcie jest!!!


Nie było do końca pewne czy ekipa czeka we właściwym miejscu, dlatego Kaśka wyszła naprzeciw.


Plan wykonany!!!

Wszystko wyszło super, mieliśmy jechać na bazę, ale na Helu czekała na nas niespodzianka.
D - DAY na Helu!!!
Lądowanie w Normandii wojsk alianckich przeżywaliśmy na Helu.


Oglądaliśmy oryginalny sprzęt militarny.








Byli również żołnierze różnych wojsk





jak również ich dziewczyny, wystylizowane na lata 30-40.


Jak wiadomo Amerykanie słyną z miłości do gadżetów, naszej uwadze nie umknął drobny szczegół tj. otwieracz do coca-coli w samochodzie bojowym, Makka się zastanawiała jak dostarczano na front coca-colę? i czy była z lodem?
Czy wiecie, że MM-s (takie pyszne cukierki zatopione w polewie) również wymyślono na potrzeby wojska, polewa miała chronić przed roztopieniem się czekolady.


Na koniec zafundowaliśmy sobie przejażdżkę połączoną z lekcją historii.


Klimat D-day na Helu udzielił nam się do tego stopnia, że poniosła nas ułańska fantazja i wszyscy kupiliśmy sobie militarne pamiątki.



Dzień był pełen wrażeń, Itek podekscytowany towarzyszył nam w pełnym umundurowaniu przy pisaniu bloga, jednak padł po północy.

 


Statystyka:
Piątek: 25.08.2017r.
Odcinek: Jastarnia (zejście 49) - Hel (zejście 64)
czas:  ~13.00 -17.00
Odległość po plaży: 12,5 km (Makka pędziła samotnie)
Odległość całkowita: ~ 16 km
Schodów: 0

1 komentarz:

  1. Zazdroszczę Wam tych wrażeń, w tych koszulkach wyglądacie bombowo ;) I gratulacje dla Makki za zdjęcia - super ujęcia!
    Cioćka

    OdpowiedzUsuń