Ola nigdy nie była chroniona przed światem. Przed wścibskimi spojrzeniami, głupimi komentarzami czy miejscami dla "normalnych". Dlatego jeździ na wycieczki, wakacje, zażera się w McDonaldzie i popija dużą colę. I jak każda nastolatka potrafi całe dnie spędzić przed komputerem. No ale Oli nie wygna się na dwór, więc trzeba się sprężyć i coś zorganizować. I tak Baśka wyczytała, że w Atlas Arenie ma być Rolkomania. Napisała nawet do organizatora, czy jest podjazd dla niepełnosprawnych. On, że tak, ależ oczywiście i zapraszamy... W niedzielę zapakowaliśmy więc wózek do auta i heja do przodu. Zaparkowaliśmy niemalże pod samą Atlas Areną. Niemalże, bo miejsca najbliżej wejścia były zajęte. Ale taki szczegół nie zrobił na nas wrażenia. Do czasu. Do czasu kiedy okazało się, że auta zaparkowane przed wejściem blokują przejazd wózka. Nic to. Do czasu. Do czasu, aż przedarliśmy się przez te auta i okazało się, że wejście do Areny jest zastawione tymczasowym płotem. Nadal nic to. Chłopaki naprężyli mięśnie i znieśli wózek z Olą po schodach. No to już byliśmy w Arenie cali szczęśliwi. Do czasu. Do czasu, aż okazało się, że na taflę nie wjedziemy, bo nie ma jak. Zaczepiliśmy Panią Porządkową. Pierwszy odruch służbisty, ale za moment oddech, zdjęła maskę i pokazała się nam w ludzkiej twarzy. Już pełna zrozumienia przeprowadziła nas drogą dla VIP-ów (czyli windą!) na trybuny. Fajnie, mamy kupę miejsca dla siebie. Tylko dla siebie. Wszyscy bawią się na dole, my w piątkę na górze. Grała muzyka, ludzie kręcili się w kółko, a my siedzieliśmy jak w oślej ławce. Po godzinie od tego patrzenia zaczęło kręcić się w głowie i jakoś nudą powiało. Bo przecież nie o to chodzi, żeby integrować się patrząc na innych z góry. Lub z dołu.
|
główne wejście zastawione barierkami |
|
wejście awaryjne - czyli dwóch silnych |
|
my się bawiliśmy na górze ... |
|
... a reszta na dole |
autor: Cioćka Ewa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz