Na drugi dzień po opublikowaniu poprzedniego wpisu okazało się, że jednak nasz pomysł nie kwalifikuje się do zorganizowanego wsparcia społecznościowego i musimy liczyć na własne siły. Phi! Nic nowego - całe życie Olka i jej mama pokazują, że Polak potrafi, więc i tym razem dadzą radę! :)
Ja wam pokażę! |
Najbardziej chodziło o potwierdzenie słuszności przyjętej koncepcji pojazdu, ustalenie najlepszego pochylenia siedziska i oparcia oraz właściwe usytuowanie środka ciężkości.
Później był następny pracowity tydzień zakończony w piątek pierwszymi badaniami trakcyjnymi. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy ściśle tajny materiał zdjęciowy z prób terenowych na terenie śródlądowej wydmy w samym centrum Polski. ;)
Na siedzeniu widoczne obciążenie zastępcze w postaci worka gipsu i worka suchego betonu. ;) Razem 45kg. Próby na leśnych dróżkach wypadły zachęcająco, choć te na wydmie wprawiły nas w pewną konsternację - opory ruchu w bardzo suchym i kopnym piachu były dość znaczne i przekraczały nasze oczekiwania. Braliśmy taką możliwość pod uwagę - ze względu na mocno ograniczone fundusze postanowiliśmy zacząć od rozwiązań najprostszych i najtańszych. Skorzystaliśmy więc z promocji w jednym ze znanych marketów budowlanych i zanabyliśmy drogą kupna dwa śliczne ośmiocalowe koła do taczki w cenie 29,90 za sztukę. Wyszliśmy z założenia, że jeżeli się nie sprawdzą, to dopiero wtedy zastosujemy rozwiązanie numer dwa czyli koła od motoroweru o odpowiednio większej średnicy i dostatecznie dużej szerokości. Wkrótce po powrocie z prób terenowych doszło do telekonferencji na linii biuro konstrukcyjne <> główna kwatera Oli podczas której zawyrokowano, że testowe podłoże mogło być niereprezentatywne. ;) Czyli Agnieszka stwierdziła, że może nie będzie tak źle...
Umówiliśmy się na spotkanie w następne popołudnie i już wspólne testy. Sama Ola nie mogła się ich doczekać. Po usadowieniu się w podstawionym wózku, mama Oli przymierzyła się do przyrządów sterowniczych i pochwaliła ich konfigurację. Następnie wyruszyliśmy na spacer. I tu pierwsze pozytywne spostrzeżenie: O ile podczas normalnych spacerów (z wykorzystaniem olinego standardowego wózka inwalidzkiego) prędkość marszu była ciut poniżej przeciętnej, o tyle teraz całe zdrowe i sprawne towarzystwo nie nadążało za Agnieszką i Olą! :) A to wszystko na osiedlowych uliczkach bez nawierzchni asfaltowej! Dodatkowo, przed pobliskim domem w trakcie budowy, zastaliśmy wymarzony teren do testów plażowych: sporą łachę rozsypanego piachu do tynkowania. Na dodatek godzinę wcześniej przeszła solidna burza, więc łacha naprawdę wspaniale udawała plażę z linią przyboju. Agnieszka z Olą na wózku i asystującym im Zbyszkiem zchodzili tę łachę w te i we w te po kilka razy nie mogąc się nadziwić jak lekko - zwłaszcza w porównaniu ze zwykłym wózkiem inwalidzkim na wąskich kołach - można pokonywać tak nieprzyjemne bariery terenowe. :)
Powrót do domu w doskonałym humorze:
Jeszcze tylko krótkie acz wyczerpujące podsumowanie i decyzja Agnieszki: Jest dobrze! Uff! :)
A i tak wszystko okaże się już za 3 tygodnie i wtedy dopiero rozpoczną się prawdziwe testy.
Teraz tylko zastąpić wszystkie prowizoryczne rozwiązania docelowymi, podorabiać brakujące szczegóły (na przykład daszek przeciwsłoneczny i mocowanie wodoodpornej sakwy na bagaż), no i pomalować wszystko porządnie - z morską wodą nie ma żartów!
Autor: Ysek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz