Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

niedziela, 9 września 2018

TVP okiem Cioćki i jej aparatu (elefonicznego).

 Wystarczyła jedna wiadomość na blogu Oli od pani dziennikarki, żebyśmy wykonali ileś tam telefonów, celem zamiany dyżurów, wzięcia wolnego w pracy i zwyczajnie zgrania się. Tym razem nie Groszkiem, bo każdy wsiadł do swojego auta i niemalże z synchroniczną dokładnością, co do tysięcznego samochodu w zakorkowanej stolicy, zajechaliśmy na Woronicza.




 Jak na prawdziwe gwiazdy przystało, dostaliśmy do swojej dyspozycji obszerną garderobę.


Po wycewnikowaniu Oli oddaliśmy się obwąchiwaniu nieznanego terenu, bo wszystko było dla nas nowe i fascynujące. W międzyczasie Cioćka zauważyła zdenerwowaną panią z sukienką w ręku (ubraną w sukienkę również, ale skromniejszą), która nie miała gdzie się przebrać. Ponieważ my przyjechaliśmy już gotowi, czyli w jedynie słusznych kreacjach  na tę okoliczność i nie musieliśmy się przebierać, wspaniałomyślnie zaproponowała jej skorzystanie z "naszej" garderoby (cdn).
W tym czasie nasze dziewczęta oddały się zwyczajowym zabiegom przygotowawczym przed wejściem na wizję.


Wcześniej Ysek również został zwyczajowo potraktowany, tylko o dziwo, dziesięciokrotnie szybciej, jakby nie wymagał korekty...


Kiedy nadszedł czas wejścia na antenę, poprowadzono nas w kierunku plenerowego studia. Najpierw krętym korytarzem, potem windą trzy piętra w dół, następnie  przez elektronicznie otwierane drzwi, aż tu nagle stare znajome! Przysłowiowe trzy schodki...


 W oczekiwaniu na prowadzących mościmy się na studyjnym tarasie:

 Tutaj przymiarka do kanapy:  czy siedzimy prosto? A może nóżki ułożyć jak Jaworowicz?


 A tu próba odebrania Oli telefonu z dużym logo (wiecie, chodzi o niesponsorowane lokowanie produktu):


To może chociaż zakleimy nazwę tasiemką?


Tutaj zapodajemy ponownie link, bo nie potrafimy wkleić filmu:
Kliknij tutaj

Po wszystkim, wróciliśmy do "swojej" garderoby odparować emocje. W tle widać porozrzucane ciuchy i torby, ale nie nasze. Pijemy sobie kawę, opowiadamy o wrażeniach i nagle przychodzą Ci, którym pożyczyliśmy garderobę i komunikują nam, że chcieliby się przebrać. "Zaraz, chwilunia, dopijemy kawę i wyjdziemy". I taka była nasza konwersacja z najszczęśliwszym małżeństwem szołbiznesu ;)

P.S. czyli cd... ja  Cioćka żyjąca bez telewizora, dowiedziałam się, że wyświadczyłam przysługę gwieździe tegorocznego lata, czyli Sławomirowi i jego królowej nocy, rozpędzonej jak motocykl ;)


Oni polewają się szampanem, a my robimy wiochę w holu :)


A potem na zewnątrz :)


Na parkingu ostatnie buziaczki, ściskaczki i rozjechaliśmy się każde w swoją stronę.
I teraz poczuliśmy, że to już jest NAPRAWDĘ koniec tej przygody...

Autor: Cioćka i Ysek

1 komentarz:

  1. Widzieliśmy!A z nami wszyscy, kogo udało się zawiadomić! Gratulacje za piękną relację w pigułce z 4-letniej wędrówki! Uznanie dla zespołu redakcyjnego za wychwycenie ciekawego tematu i interesującą aranźację!Ale największe brawa dla Oli za indywidualność i charakter, mimo blasku kamer!
    Całusy dla całej ekipy od
    Cioci i wujka znad morza

    OdpowiedzUsuń