Wystarczyła jedna wiadomość na blogu Oli od pani dziennikarki, żebyśmy wykonali ileś tam telefonów, celem zamiany dyżurów, wzięcia wolnego w pracy i zwyczajnie zgrania się. Tym razem nie Groszkiem, bo każdy wsiadł do swojego auta i niemalże z synchroniczną dokładnością, co do tysięcznego samochodu w zakorkowanej stolicy, zajechaliśmy na Woronicza.
Jak na prawdziwe gwiazdy przystało, dostaliśmy do swojej dyspozycji obszerną garderobę.
Po wycewnikowaniu Oli oddaliśmy się obwąchiwaniu nieznanego terenu, bo wszystko było dla nas nowe i fascynujące. W międzyczasie Cioćka zauważyła zdenerwowaną panią z sukienką w ręku (ubraną w sukienkę również, ale skromniejszą), która nie miała gdzie się przebrać. Ponieważ my przyjechaliśmy już gotowi, czyli w jedynie słusznych kreacjach na tę okoliczność i nie musieliśmy się przebierać, wspaniałomyślnie zaproponowała jej skorzystanie z "naszej" garderoby (cdn).
W tym czasie nasze dziewczęta oddały się zwyczajowym zabiegom przygotowawczym przed wejściem na wizję.
Wcześniej Ysek również został zwyczajowo potraktowany, tylko o dziwo, dziesięciokrotnie szybciej, jakby nie wymagał korekty...
Kiedy nadszedł czas wejścia na antenę, poprowadzono nas w kierunku plenerowego studia. Najpierw krętym korytarzem, potem windą trzy piętra w dół, następnie przez elektronicznie otwierane drzwi, aż tu nagle stare znajome! Przysłowiowe trzy schodki...
W oczekiwaniu na prowadzących mościmy się na studyjnym tarasie:
Tutaj przymiarka do kanapy: czy siedzimy prosto? A może nóżki ułożyć jak Jaworowicz?
A tu próba odebrania Oli telefonu z dużym logo (wiecie, chodzi o niesponsorowane lokowanie produktu):
To może chociaż zakleimy nazwę tasiemką?
Tutaj zapodajemy ponownie link, bo nie potrafimy wkleić filmu:
Kliknij tutaj
Po wszystkim, wróciliśmy do "swojej" garderoby odparować emocje. W tle widać porozrzucane ciuchy i torby, ale nie nasze. Pijemy sobie kawę, opowiadamy o wrażeniach i nagle przychodzą Ci, którym pożyczyliśmy garderobę i komunikują nam, że chcieliby się przebrać. "Zaraz, chwilunia, dopijemy kawę i wyjdziemy". I taka była nasza konwersacja z najszczęśliwszym małżeństwem szołbiznesu ;)
Oni polewają się szampanem, a my robimy wiochę w holu :)
A potem na zewnątrz :)
Na parkingu ostatnie buziaczki, ściskaczki i rozjechaliśmy się każde w swoją stronę.
I teraz poczuliśmy, że to już jest NAPRAWDĘ koniec tej przygody...
Autor: Cioćka i Ysek
Widzieliśmy!A z nami wszyscy, kogo udało się zawiadomić! Gratulacje za piękną relację w pigułce z 4-letniej wędrówki! Uznanie dla zespołu redakcyjnego za wychwycenie ciekawego tematu i interesującą aranźację!Ale największe brawa dla Oli za indywidualność i charakter, mimo blasku kamer!
OdpowiedzUsuńCałusy dla całej ekipy od
Cioci i wujka znad morza