Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

niedziela, 27 sierpnia 2017

Dzień 15 etapu 3 (2017)

Poranek obudził nas ulewnym deszczem. Baśka i Kuba odpalili swoje telepogody, aby sprawdzić jak zapowiada się dzień. Ponieważ wiadomości nie były spójne, więc postanowiliśmy iść na spontan i wyruszyliśmy na Hel. Jako że chłopakom nie bardzo chciało się iść na plażę, to zostali w Groszku w towarzystwie psów. 


A żeńska część bandy wyruszyła na szlak:


Groszek myślał, że go nie widać, ale kropki go zdradziły:
.

Po 2 km marszu przez las, który Makkce bardzo  przypominał Smołdziński Las, dostałyśmy się na plażę. 



Żeby nie być gołosłownym, to w piątek tutaj schodziłam: 


A tutaj długo wypatrywany słupek z numerem 34 

                                    

Plaża nie była dzisiaj dla nas łaskawa. Piasek był tak grząski i nachylenie tak strome (Ysek! Makka zapomniała jak się przestawia wózek), że co 200 metrów musiałyśmy odpoczywać. W końcowej fazie przypomniało nam się, że przecież mamy linę i zastosowałyśmy technikę pchanio-ciągnięcia, czy też ciągnięcio-pchania. 


Tu już nam się wydawało, że jesteśmy na czubku "języka". Jak się okazało ten czubek był za 700 metrów. Baśka nie byłaby sobą gdyby nie łaziła po zbyrach. 



To zdjęcie może jest troszkę pokręcone, ale co w życiu jest proste. Chodzi nam oto, że Makka siedząc na tym niby czubku "języka", widziała już na horyzoncie Trójmiasto. Za Trójmiastem oczami wyobraźni widziała Piaski. 

Dlatego nas to zmyliło, bo siedząc widziałyśmy ten łuk plaży. Tu mamy zachód ... 
(*z przyczyn takich, że treści mogą być czytane przez osoby nieletnie, zdjęcie musiało zostać ocenzurowane i nie powiemy, co ta bezczelna Pani niosła)


A to jest wschód ... 


Wczoraj tu była inscenizacja. Dzisiaj czołgów brak. 
Ponieważ dostaliśmy cynk od chłopaków, że nad zatoką się błyska i nadciągają czarne chmury, musiałyśmy zastosować plan J (planów mamy cały alfabet). Baśka z Olką ewakuują się do Groszka zejściem 67, a Makka idzie dalej. Umówiłyśmy się, że wszyscy razem się zdzwaniamy, a gdyby nie było zasięgu, to stosujemy plan Y, który obejmował, że spotykamy się na parkingu z kopertą dla niepełnosprawnych (tylko my wiemy jaki to parking). 


Jeszcze się dobrze nie rozpadało, a Makka była już przy porcie od strony zatoki. 
Makka: Zszokowała mnie ta ilość muszelek w piasku ... 


... Zrobiłam zdjęcie a tu bach - SŁUPEK ...


...Musiałam ewakuować się na bardziej twardy ląd ...


... A tu taką fotkę sobie strzeliłam dla młodych, żeby wierzyli, że idę. 


Ominęłam port, zaczęło trochę mocniej padać, mimo wszystko ruszyłam dalej, ponieważ miałam porządną kurtkę.


Za portem przeskoczyłam na bardzo krótki odcinek plaży, ale ponieważ rozpadało się tak bardzo, a zasięg był zachowany, więc młodsza część bandy przywołała mnie do Groszka.


Ledwo wyjechaliśmy z Helu, a przed nami gigantyczny korek. 


Okazało się, że ulica jest tak zalana, że straż musiała wypompowywać wodę. Wprowadzono ruch wahadłowy, a auta prowadzono po chodniku. 



Baśka zdążyła w między czasie umyć nogi w kałuży ... zęby też chciała, ale zapomniała szczoteczki. 


Do domu jechaliśmy prawie 2 godziny. Byliśmy bardzo, bardzoooooo wygłodniali i nagle jest - GOL!!! Jesteśmy URATOWANI !!! Znaleźliśmy w Groszku sucharki zakupione przez Oceca kilka dni wcześniej. 


Zbliżając się do Władysławowa nadal w gigantycznym korku, Baśka zdążyła wyskoczyć i zrobić zakupy w Lidlu i całą bandą wróciliśmy na bazę. 




Statystyka:
Niedziela: 27.08.2017r.
Odcinek: Hel (wejście 64) - Hel (zejście przy starym porcie wojennym) 
czas:  ~13:30  - 16:30 
Odległość po plaży: 2,5 km (z Olą) 500+ dołożyła Makka, nie Beata ! = 3 km 
Odległość całkowita: 7,7 km 
Schodów: 0 








1 komentarz:

  1. W którejś z szarych skrzynek są dwie wielkie paki cukierków. Baśka straciłaś czujność?
    Ciocka

    OdpowiedzUsuń