Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

czwartek, 16 sierpnia 2018

Dzień szósty etapu IV(2018)

Mimo pięknego słońca od rana, bezchmurnego nieba i optymalnej temperatury, zawisł nad nami cień gigantycznego focha. Zaczęliśmy od prób mediacji, przeszliśmy przez szantaż, aż wspięliśmy się na wyżyny manipulacji. Trwało to dobrą godzinę i kiedy w końcu wsiedliśmy do Groszka, to nawet Pan Yanosik był tak zmęczony, że pomylił drogę i zamiast na cypel Westerplatte, chciał nas zaprowadzić na jakąś ulicę Obrońców Westerplatte. Dzięki temu zwiedziliśmy przecudne, boczne uliczki Oliwy i przejechaliśmy pięknym tunelem pod Wisłą. Makce zasadniczo nie podobało się, że nad głową płynie jej rzeka z tymi wszystkimi statkami i rybami. Nie mniej przyznać musiała, że to cud techniki i robi wrażenie.


 W końcu dotarliśmy na Westerplatte, gdzie mogliśmy poczuć historię. Żadne z nas tam nie było wcześniej, każde z nas chciało tam być, ale nie przypuszczaliśmy, że zrobi to na nas takie wrażenie.





 Jedynym komentarzem może być to zdjęcie. Tym dobitniej dotarło do nas jak wielkim szczęściem jest to, że żyjemy w czasach pokoju.


Wszyscy obiecaliśmy sobie, że jeszcze tutaj przyjedziemy, ale  teraz trzeba było wrócić do celu naszej wyprawy. I na Westerplatte, które kiedyś było słynnym kurortem, znalazł się kawałek plaży do przejścia. Nie było dane nam przejść go wspólnie, bo Oli foch sięgnął zenitu i tak kurczowo trzymała się fotela, że nie sposób było wyciągnąć jej z samochodu. I tutaj Ola osiągnęła poziom "hard" wyprowadzając Yska z równowagi, a ci co go znają wiedzą, że nie jest to łatwe.
Makka nadaje: dzięki temu, że mam technicznych mogłam dalej realizować swoje marzenie. Ja z Cioćką poszłam wzdłuż  plaży, a Ysek został z Fochem.



Biegusiem przeleciałyśmy należny odcinek:


W drodze powrotnej szybko cyknęłyśmy pamiątkowe zdjęcie. Żeby było szybciej Makka pomnikowi, a Cioćka Makce:


Cioćka jeszcze tylko wbiegła na wieżę, bo lubi wchodzić na górę:


I z nieukrywaną obawą wróciłyśmy do auta, gdzie wstępnie spacyfikowana Ola była już na tyle skłonniejsza do współpracy, że dała się zaciągnąć w kierunku namierzonej wcześniej kuchni polowej. Pobraliśmy ostatnie porcje przepysznej grochówy - nasi następcy mogli już tylko chlebem wylizać kocioł .


Żeby móc dalej iść plażą musieliśmy objechać Nowy Port i wylądowaliśmy w Stogach na krańcówce tramwajowej. Wybraliśmy najgorsze dojście do plaży, ale ku uciesze Yska bunkry były:


 A wejście było przez chynchy, pod górę i po piachu.


Tadam! I jesteśmy, bliżej się nie dało. Nawet jeśli foch Oli odpuszczał powoli, to dla odmiany piasek był teraz po zbóju.



Było tak ciężko, że po przejściu kilometra z okładem, pod pretekstem porównania sobie kółek zrobiliśmy przerwę na złapanie oddechu. I tutaj zapadła decyzja o podziale na dwie ekipy.

 Po raz pierwszy w tym sezonie spotkaliśmy się ze spontaniczną życzliwością obcego nieznajomego, który zaproponował swoją pomoc:


Makka poszła w swoją stronę:


 A chłopaki dalej ciągnęli wóz aż do utwardzonej ścieżki (a blisko nie było):

 Wspólne przejście takiej drogi, to prawie jak zjedzenie beczki soli i przy krzakach byliśmy już dobrymi znajomymi. Tak dobrymi, że wymieniliśmy się numerami telefonów i pozapraszaliśmy  wzajemnie do domów. Obiecaliśmy również Irkowi pozdrowić całą rodzinę Obuchowskich ze Szczercowa, Kluk i Bełchatowa, co też z przyjemnością czynimy :)
A mogliśmy wybrać bramkę nr 1, na której na pewno nikt by się do nas nie przyłączył.


Aż wreszcie nastał pokój na świecie i całkowite rozbrojenie. Po dogłębnej psychoanalizie, zdiagnozowaliśmy przyczynę pierwotną megafochów - brak cymbergaja. Po całym tygodniu czekania wreszcie można było się wyżyć. Była wygrana, była radość, jest sukces (i nadzieja na pomyślną współpracę w przyszłości).



 We wszystkich dzisiejszych trójmeczach wygrała Ola, a grała tylko z męskim towarzystwem.
Na załączonym obrazku mistrzyni z trenerką gaszą pragnienie w stylu synchronicznym.


A w tym czasie Makka brnąc w grząskim piasku dobrła do kolejnego falochronu wyznaczającego koniec dzisiejszego etapu.



 Makka nadaje: idąc myślałam, że na szczęście poszłam sama, bo plaża do samego końca była trudna, a zejście z plaży dobiło by nas, tak że nie napisalibyśmy dzisiaj bloga.


 A tak mieliśmy jeszcze siłę zrobić piękne zdjęcie w drodze powrotnej:


W zgodnym zachwycie żegnamy się z Trójmiastem z nadzieją, że jeszcze tutaj wrócimy i w spokoju będziemy mogli podelektować się otoczeniem. Trójmiasto to nie tylko zachwycająca architektura, historyczne miejsca i wszechobecna zieleń, ale i miasto przyjazne ludziom, również niepełnosprawnym. Może o tym świadczyć chociażby duża ilość kopert czyli miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych, rozmieszczonych w dogodnych miejscach.

P.S. Czy ktoś tutaj zagląda??? Odezwijcie się do nas! Czekamy na komentarze. Mogą być krytyczne, ale niech będą chociaż trochę miłe. :)

Statystyka:
Dystans: Westerplatte i plaża w Stogach - razem jakieś 8km z ogonkiem nie licząc dojść i zejść.
Schody: Jakieś tam były.
Cymbergaja: ponad godzinę grania czyli ponad 10 meczów.

8 komentarzy:

  1. Zagląda. I nie dość że zagląda to czyta od deski do deski.
    Mam nadzieję że w tym roku zobaczymy się na jesieni.

    B

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak nie jak tak �� moja ulubiona powieść w odcinkach �� buziaki Ktosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Zagląda! Śledzi i czyta z zachwytem i wzruszeniem. Jesteście niesamowici ;-) A styl pisania i dowcip też majstersztyk ;-) Trzymam za Was kciuki bardzo mmmmocno. I wielki Szacun. Buziaki. B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaglądamy, czytamy i oglądamy! Śledzimy co tam u Was słychać. Jesteście wspaniali :) Trzymamy za Was kciuki. Pozdrawiamy z Sochaczewa. Buziaczki. Kori

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaglada codziennie i wszystko czyta od deski do deski.Olcia mniej focha bo widoki sa w deche.Pozdrawiam i kretej piaszczystej drogi!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie to jest moja obowiązkowa lektura Gorące pozdrowienia 😘

    OdpowiedzUsuń
  7. Super macie przygody. Zaglądamy co u Was bo też jesteśmy nad Zatoką. Pozdrawiamy i ściskam������ Iwona i Darek

    OdpowiedzUsuń
  8. Wędrujemy z Wami,podziwiamy widoki i cieszymy się wygraną Oli w cymbergaja!
    A p.Irka serdecznoe pozdrawiamy za zyczliwą i spontaniczną pomoc! Oby się
    tacy ludzie na kamieniu (albo i na piachu)rodzili! Chętnie bym Go na pierogi zaprosiła!
    Całuski od cioci i wujka oraz. Hultaja i Urwisa

    OdpowiedzUsuń