Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

czwartek, 20 sierpnia 2015

Dzień szósty

Zaczęliśmy oczywiście od miejsca, w którym wczoraj skończyliśmy czyli drugiego zejścia ze zjazdem w Międzywodziu. Zbyszek z Agnieszką i Olą ruszyli plażą, a Ewcia z Groszkiem szosą do Dziwnowa.

Już w kilka chwil po zejściu na plażę zaczęliśmy rozglądać się zdumieni. Mówiąc krótko, coś nam nie pasowało. Czegoś brakowało... Plaża jak autostrada; równa, gładka, twarda i szeroka. I na dodatek Zbyszkowi włosy na oczy spadają. Znaczy się wiatru nie odnotowano. Super! Już zaczęliśmy układać podziękowania dla Kuby T., że przełączył pstryczki i zniknął wiatr.
Szło się tak dobrze, że mało co, a rozbilibyśmy się o falochron ujścia Dziwny. Dobrze, że postanowiliśmy dać szansę Ewci na dołączenie do nas na plaży i jednak zrobiliśmy mały postój kilkaset metrów przed falochronem. Długo nie czekaliśmy i już ją wypatrzyliśmy. A ona nas. Odbył się wtedy pojedynek na fotki pomiędzy Cioćką i Olą. 
 Ewcia stwierdziła, że łatwo nas wypatrzyć, bo wózek jest tak charakterystyczny i nietypowy, że sam się rzuca do oczu. Na co Agnieszka zripostowała, że Ewcia też się rzuca w oczy wśród roznegliżowanego tłumu. Zwłaszcza ekwipunkiem. Pamiętajcie! Jeżeli w środku lata na plaży zobaczycie obładowanego beduina (lub małego taliba) to pewnie będzie ktoś od nas. ;)
Tu dodamy zdjęcie osiołka, który zgubił się Ewie podczas marszu przez plażę.
Już we trójkę ruszyliśmy dalej, co umożliwiło naszej latającej fotoreporterce udokumentowanie następnego rodzaju bariery. Okazało się, że drzewienne falochrony czasem dają się pokonać bez problemu (zwłaszcza gdy są szczerbate). Na poniższym zdjęciu wózek nie taranuje falochronu lecz korzysta z braków w uzębieniu. ;) 
Czasem trzeba obejść szeroko (a nawet bardzo) falochron - pół biedy gdy plaża jest szeroko twarda (jeżeli wiecie, co mam na myśli). Jak na poniższym zdjęciu. 

Zdarza się jeszcze trzeci przypadek, gdy falochron nie chce być szczerbaty (bądź szczerba jest w morzu a nam nie chce się moczyć nawet nie stópek ale dupek) i trzeba go obchodzić (szeroko) a plaża nie chce być jak autostrada A1 nad morze. Wtedy konieczne są nawet trzy osoby do napędzania wózka (na przykład Zbyś, Agnieszka i Ewcia). Dlatego też nie pokażemy dziś, jak wygląda trzeci rodzaj bariery falochronowej. ;)
Skoro o falochronach mowa, to wreszcie dotarliśmy do tego zachodniego. (Ja już byłam tam wcześniej - przyp. Ewci) Wreszcie, ponieważ morze zaczęło nam rzucać kłody pod nogi w postaci jakichś galaretek. Czy to meduza?

  Czy może jakieś implanty? (I nie chodzi o stomatologiczne.)
Nawet Ola postanowiła zrobić im zdjęcie.
Nie wspomnimy już o przeszkodach w postaci wilczych dołów kopanych akurat na trasie przemarszu. Zwłaszcza na plażach w kurortach musieliśmy formować specjalny szyk z jedną osobą wysuniętą na szpicę, której zadanie polegało na torowaniu drogi wśród plażowiczów. Niesamowite, jak mocno szum fal upośledza ludzki słuch. Na przyszły rok zamontujemy do wózka syrenę i nie będzie to mitologiczne zwierzę morskie. ;) Pora na apel: Ludzie! Schodźcie z drogi! Nawet jak nielistonosz jedzie. ;)
Od spotkania z Ewcią, do przejścia pod falochron minęło mniej czasu aniżeli napisanie powyższych dygresyjek. Naprawdę szło się przyjemnie i szybko. Ino mig i już byliśmy:
Jak widać, jest to falochron zachodni, bo ma zieloną stawę. ;)
Wyjście z plaży też było niezłe. Do czasu. 
Trza było zatrudnić technicznych. (Tu jeszcze się szczerzą radośnie, bo nie wiedzą, co ich czeka.)
A czekało ich to:
Sie ma technicznych, sie robi im zdjęcia. ;)
Po drugiej stronie ściany był inny świat.
(Zwracam uwagę, że widać obie stawy - zachodnią (to ta zielona) i wschodnią (to ta, od której będziemy zaczynać po przekroczeniu Dziwnej rzeki).)
Do mostu około kilometra, a potem znów kilkaset metrów do Groszka, gdzie wypadała akurat przerwa fizjologiczna Oli (na cewnikowanie). A że po drodze upolowaliśmy kilka porcji pierogów domowych, więc sobie też zrobiliśmy przerwę fizjologiczną (na żer). Trzeba przyznać, że pierogi były przepyszne! :)
Już na moście dostaliśmy telefon od naszego sąsiada (Jacka), że jego sąsiad (Heniek) stoi właśnie pod naszym samochodem w Dziwnówku i sie dziwi. ;) I znów starożytne przysłowie pszczół "Chcesz spotkać znajomego?..." ;) 
Po przerwie przemaszerowaliśmy przez urokliwe osiedle rybackie rozglądając się za cymbergajem (obiecaliśmy partyjkę Oli, która w zamian przykładała się do wypijania wystarczającej ilości płynów). Jako, że cymbergaja nie spotkaliśmy, to nie było rady - trzeba było kontynuować marsz. Oczywiście od falochronu z tą drugą stawą. 
Na początku było miło, o autostradzie plażowej się mówiło. A potem jakoś tak tłok się zrobił, plaża zwęziła, ludzi z problemami laryngologicznymi przybyło. No i najważniejsze. Kuba T. się zmiarkował i znów poprzekręcał te swoje gałeczki od wiatru, dzięki czemu Zbyszkowi włosy przestały wchodzić do oczu. 
 Przybyło również falochronów trzeciego rodzaju (czyli tych najbardziej upierdliwych), co każdego z nas zaczęło skłaniać ku zejściu ku miastu. Znaczy z plaży. Wiodła nas jednak nadzieja, że może w następnym plażowym meganamiocie będzie cymbergaj. Tak szliśmy i szliśmy i naprawdę wszyscy marzyliśmy o tym cymbergaju, byleby tylko móc zrobić sobie przerwę. Aż nadeszła pora na cewnikowanie i na horyzoncie pojawiło się zejście z wygodnym podjazdem dla wózków. Wiedzieliśmy, że z przeznaczeniem nie ma co walczyć i postanowiliśmy odpowiednio skorzystać z okoliczności. Dziewczyny przygotowały pole operacyjne korzystając z uprzejmości przemiłych państwa z pieskiem i parawanem.
Ewcia ruszyła po Groszka, a my na upragnionego cymbergaja. Nie zdążyliśmy zjechać z plaży, kiedy to dostaliśmy telefon od Cioćki: "ludzie, jesteśmy już w Dziwnówku!". Okazało się, że to zejścio/wejście było prywatne i zupełnie nieoznaczone na tę okoliczność.
Cymbergaj się odnalazł, miał dobry nadmuch i ograłyśmy Zbycha. 
Teraz ja czyli Cioćka: dziękuję panu, który ulitował się i zabrał mnie do Dziwnowa nadkładając drogi i pokazując miasteczko od niegłównej drogi.

Mała statystyka: 
Czwartek 20.08.2015, 
Odcinek Międzywodzie (drugie zejście dla wózków) - Dziwnówek (Dziwne wieżowce)
Czas: 11:30 - 17:00 
Odległość po plaży:  8,4km (łącznie z obejściem portu 13 km)



1 komentarz:

  1. Niedługo " homo-sapiensów " nie będzie , a " grajdoły " wyrówna wiatr nadmorski. Pojedziecie wtedy jak po autostradzie :)

    OdpowiedzUsuń