Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Dzień dziesiąty

Ze względu na ważne sprawy rodzinne przerwaliśmy dłuuugi marsz i udaliśmy się do miasta Łodzi. Każdy wie, że nie ma nic trudniejszego niż spakowanie się na drogę powrotną.
  Nam poszło całkiem ładnie - może dlatego, że to nie jest definitywny powrót, a tylko chwila. Tym bardziej, że Ola czynnie uczestniczyła w pakowaniu maneli do Groszka. A potem zadumała się, jak nam to zgrabnie poszło...
Dzięki życzliwości gospodarza agroturystyki Pod Świerkami nie musieliśmy martwić się o transport na dworzec w Międzyzdrojach ani o naszego Groszka, który właśnie pod świerkami poczeka na powrót dziewcząt z już nową ekipą techniczną.
Na dworcu w Międzyzdrojach (prześlicznym, choć mocno zaniedbanym) ekipa techniczna numer jeden pokonała ostatnią dla siebie barierę:
Samo odnalezienie właściwego wagonu i wejście do pociągu, dzięki spontanicznej pomocy drużyny konduktorskiej było już drobnostką w porównaniu z dotarciem na peron nr 2. Sam Pan Kierownik pociągu zaproponował, że na czas podróży zaaresztuje nam wózek nr 1 w rezerwowym przedziale. Po naszym umoszczeniu się, Ysek poszedł odwiedzić wózek i nawet zrobił mu zdjęcie przez zasłonięte zasłonki...

A potem już pierwsza w życiu Oli podróż pociągiem, i to od razu na takim dystansie. Oczywiście zaczęliśmy od rozpakowania przepysznych kanapek z wędzoną rybą. Może dlatego nikt nie przysiadł się do nas przez całą drogę, a nawet jedyna odważna szybko zrezygnowała. Z tego, co udało się podsłuchać, to nawet zmieniła pociąg... ;)
Jak już człowiek upora się z kanapkami, to zaczyna się nudzić, więc wyciąga gazetę, a w ostateczności wygląda przez okno. Jako, że Ola czytać nie umie (czy też nie lubi), a siedziała jednak zbyt nisko by wyglądać przez okno, więc trzeba było uruchomić ulubioną grę w kulki.

Popychała te kulki tak intensywnie, że wreszcie zaczął się dwudziesty stopień zasilania czyli skończyła się bateria. Po dłuższym lub krótszym namyśle, postanowiła obdzwonić wszystkie babcie i innych krewnych i znajomych królika celem zdania relacji z podróży i podzielenia się obawami o Groszka i psy i koty i czy aby Ociec da rade a Baśka z Eksiem...

Na dworcu Łódź Chojny okazało się, że dali. Najpierw fotkę robiła Baśka:

A potem Ysek:

Czyli łącznie obejrzeliście obie bohaterki, ekipę techniczną nr1, 1/2 ekipy technicznej nr2 i 1/2 ekipy technicznej nr3.
Małej statystyki dziś nie będzie a przerwa rodzinna zakończy się chyba w środę, kiedy to dziewczyny wrócą na szlak.
C.D.N.
Dziękujemy Cioci Jadzi (czyli babci, czyli mamie), za czynny udział w tworzeniu niniejszego wpisu i przywitanie nas gorącą zupą i zimnym piwem.
(Piwo nie zdążyło się schłodzić, a zupa już wystygła - kazała zrobić przypisek Jadzia.)


3 komentarze:

  1. pozdrawiam nową ekipę i życzę szybkiego powrotu na trasę

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia Kaczmarek25 sierpnia 2015 08:00

    Trzymamy kciuki za ciąg dalszy podróży. Jest co czytać każdego dnia, wrażenia pewnie są bezcenne. Po mimo tych wszystkich trudności, jakie na Was czekały na szlaku, po plaży a także brak wind co jest akurat wielka katastrofą naprawdę Was podziwiam. Ekipa nie daj się ! :-)

    Swoją drogą bardzo Nam przykro z powodu rodzinnych zdarzeń...

    Czekam ma dalsze wpisy by móc czytać Wasze extremalne poczynania. Wracajcie na trasę jak najszybciej :-)

    Buziaczki z Pyrlandii ! Kaczmarki3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mierzeja Wiślana ( Sztutowo ) Pozdrawia ! :) Czekam na dalszy ciąg wędrówki !

    OdpowiedzUsuń