Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

niedziela, 14 sierpnia 2016

Ruszyli !!!

3 ... 2 ... 1 ... No i koniec odliczania ... 21:49 czas START ...Wszyscy członkowie wyprawy odliczyli się na starcie w celu pożegnania Olki Fasolki, Makki i ekipy nr 1 (cioćki Ewy i Yska).





Pa pa 

NO I CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ ...

Aut. Baśka

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

W całym tym odliczaniu do wyjazdu... W ferworze przygotowań, zakupów, załatwiania kwater i innych ważnych spraw... Wkradła się taka uroczystość, o której już była mowa w poście o przesympatycznym telefonie. Baśka i Buba wzięli ślub i tak oto nasza rodzinna mistrzyni cukiernictwa artystycznego (Makka Aga) zabłysnęła niesamowitą niespodzianką w postaci torta w skali niewiele odbiegającej od oryginału. A oto dowód:



Wielkie dzięki!!! 

Fajnie mieć taką rodzinę, która takimi wspaniałymi gestami daje mnóstwo wspomnień... Bo oprócz torta, dzięki Cioćce Ewie, ślubu udzielała nam sama Pani Prezydent Hanna Zdanowska, Ysek z Cioćką zadbali o napoje i serwowane były z wozu Pana Rowerskiego... A słodycze które dostałam jeszcze jem i jestem co dzień bardzo szczęśliwa. 

Dobra a teraz koniec tego dobrego... 


Aut. Baśka


  

sobota, 30 lipca 2016

Odliczanie

W zasadzie czas do wyjazdu odliczałam od momentu przyjazdu z zeszłorocznej wyprawy. Pamiętam jak 15.10.2015r. zadzwoniłam do Cioćki (Ewy) i powiedziałam "nic się nie martw za 10 miesięcy wyjeżdżamy". I tak minęła jesień, zima i nadeszła wiosna. Hmm... zupełnie jak w piosence M.Grechuty. No więc zebrania obozowe się odbyły - obowiązki rozdzielone. I tak jak pisała Cioćka - ja się martwię. No bo żeby nie padało, żeby zdrowie było, żeby z Olką nic się nie działo i żeby...i żeby...i żeby... Nie tylko zajmuję się zamartwianiem. Czasem miewam tzw."zawiechy". I tak ostatnio wstałam raniutko, Ocec w pracy, Olcia drzemie, a ja kroję mięso na ten cholerny obiad (nie lubię gotować) i mam "zawiechę". Już jestem nad morzem. Zastanawiam się jak mnie przywita to morze?Czy delikatnie będzie smyrać stopy? Czy będzie tak wzburzone, że opryska do kolan? Jakich ludzi spotkamy? Jakie miasteczka miniemy? I już, już czuję pierwszą falę, kurczę palce, a tu: Makka!!! Chcę atę (herbatę) Ola się obudziła i przywołała mnie do rzeczywistości. Za chwilę dzwoni Kaśka: "słuchaj kwatery mam, dwa pokoje, "a ja na to "dobra, dobra pasuje". Przecież Kaśka wie jakie mamy potrzeby. Potem telefon Cioćki "spisałaś jakie chcesz wzory koszulek?" (koszulki zamawiamy przez internet). A ja na to "spisałam, ale kartkę zgubiłam. Jak "S" będzie na Ciebie dobra to weź mi "M"- Cioćka też wie o co chodzi. A ja zabieram Olkę na zakupy, bo jeszcze to i tamto trzeba kupić-lista długa czasu coraz mniej, ale damy radę. 14.08 wyjeżdżamy.  Do zobaczenia na plaży.


                                                                                                                    MAKKA

wtorek, 19 lipca 2016

Przesympatyczny telefon

Dzisiaj w południe dostałam niesamowity telefon od Pani, która spotkała nas w zeszłym roku na plaży. Zadzwoniła, bo... martwi się czy u nas wszystko w porządku, bo od kwietnia nie ma żadnego wpisu! No już dawno nie byłam tak wzruszona (nie licząc ostatniej soboty, ale o tym niżej). :)
Pani postawiła mnie do pionu i dzisiaj nie ma wymówek. Trzeba pisać! :)
To nie tak oczywiście, że nic się działo. Działo się tyle, że nie było kiedy do komputera porządnie przysiąść. Dlatego dzisiaj w telegraficznym skrócie, ale obiecujemy, że to się już więcej nie powtórzy! W sensie taka długa przerwa. Po prostu nie myśleliśmy, że mamy aż tak wiernych fanów :)

Tak więc już wczesną wiosną odbyło się pierwsze spotkanie przedobozowe. Zjechaliśmy się karnie do domu Oli, wyjęliśmy mapy i ustaliliśmy plan działania. Przede wszystkim: idziemy!




Rozdzieliliśmy zadania, bo musimy napisać do Słowińskiego Parku Narodowego o pozwolenie na nocleg na plaży, do Centralnego Poligonu Sił Powietrznych o umożliwienie wstępu na plażę między Ustką a Jarosławcem, a także do Portu Marynarki Wojennej żebyśmy mogli przejść kawałek plaży, którego nie przeszliśmy (tutaj). Ponieważ żeńska część obozowiczów zaczęła się zastanawiać skąd wziąć nowe ciuchy (wiecie.. blog, zdjęcia, a my ciągle w tym samym) wpadliśmy na genialny wręcz pomysł, że zrobimy sobie koszulki z logo naszej wyprawy. Każdy zamówi sobie po kilka i stroje mamy z głowy :)

I tak ni stąd ni zowąd przyszły święta, ale o tym pisaliśmy :)
Ponieważ ciągle nam mało "gotowania się we własnym sosie" Agnieszka (Makka)  już od kilku lat w pierwszą sobotę czerwca organizuje Święto Rodziny. Naszej zwariowanej rodziny :)
I znowu zjechaliśmy się do Oli i znowu każdy z należną paczuszką korków:


I znowu zabawa była przednia. Nawiązując już do wakacyjnych tematów był pociąg:


Była fala:


A to wszystko w rytm muzyki Tercetu Egzotycznego w wykonaniu... Baśki:


A propos wzruszenia i Baśki... w ostatnią sobotę wydaliśmy ją za mąż :)
Młodzi wyjechali w podróż poślubną,



 a my przystąpiliśmy do pracy. I tak Kaśka zajęła się pisaniem listów do odpowiednich władz i szukaniem kwater. sponsor czyli Ociec zbieraniem kasy, Ysek dopieszcza Groszka i wózek oliny, ja czyli cioćka zajęłam się częścią miękką czyli koszulkami i profesjonalnym opatuchaniem dla Oli, a Makka zamartwianiem czy wszystko się uda :)

P.S. Dziękujemy za przesympatyczny telefon i mamy nadzieję DO ZOBACZENIA!

Autor: Cioćka










czwartek, 7 kwietnia 2016

Po głosowaniu, po świętach...

Minął miesiąc i już prawie zapomnieliśmy o emocjach związanych z konkursem na blog roku. Jedynie Makka wspięła się na wyżyny i skrobnęła kilka, ale dających do myślenia, słów. A obiecywaliśmy sobie (który to już raz?), że wszyscy napiszemy coś od siebie. Dlatego też zacytuję komentarz naszej Baśki, bo lepiej bym tego nie ujęła:
"Znaleźć się na 8 miejscu na 165 blogów to MEGA SUKCES... Ola jak była maleńka wygrała swoją  największą walkę, cały czas toczy walki i jest mistrzem wygrywania. Może wygrać życie, wygrać z barierami, wygrywać konkursy z korkami, blogami... może wszystko, bo ma taką rodzinę jak mało kto. Dzięki rodzicom i rodzinie może pokonać całe wybrzeże i wjechać na Kasprowy."
Nic dodać, nic ująć :)
Od siebie tylko dodam, że dla nas ten czas głosowania był fajną przygodą. Pomijając wzruszenie, że tylu ludzi nas wspierało, nie ukrywam, że mieliśmy też z tego niezłą zabawę np. wtedy kiedy dzwoniłyśmy do siebie i tak od niechcenia padało pytanie 'Tyyy, a w co się ubierzemy na galę?"
albo kiedy wujek Józek poinformowany, że startujemy i można na nas głosować przesłał wiadomość o treści "7124"  na numer Zbyszka,
albo kiedy rozmawialiśmy o nagrodach i stwierdziłyśmy z Makką, że bez sensu byłoby wygrać, bo na wycieczkę to i tak nie pojedziemy (morze czeka), biżuterii nie nosimy, a samochód ma za mały bagażnik na Oli wózek ;)
No i tak człowiek nie obejrzał się i już planujemy "przedobozowe" spotkanie. A przecież dopiero co widzieliśmy się w święta! Jak zwykle było tłocznie i wesoło:



 I nie zabrakło niespodzianek. Po pierwszych jajeczkach i szyneczkach udaliśmy się na spacer, a za domem ukazał nam się las.
Las uli ;)


To zajączek tak sprytnie zapakował prezenty dla dzieci ;)


A potem my zapakowaliśmy w nie dzieci... tzn najmłodsze dziecko,



 bo te starsze porwały czekoladki i tyle je widzieliśmy... Ale nie! Nasze pociechy nie usiadły grzecznie zażerając się słodkościami. One aktywnie spędzały świąteczny czas:


Dzisiejszy wpis pozostawiam bez zakończenia, a tym bardziej puenty.
Wena mnie opuściła.


                                                                                                                        Autor: Cioćka






niedziela, 13 marca 2016

Wyniki

Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na wyniki konkursu na "Blog Roku". Ja też czekałam.
Wszystkim towarzyszyły jakieś emocje. Mnie też towarzyszyły emocje, ale jakieś inne te emocje.
Przez wiele lat czekaliśmy na różnego rodzaju wyniki. Były to wyniki od których zależało być albo nie być.
Raczej żyć albo nie żyć naszej Olki - Fasolki. Pamiętam jak była maleńka, wszyscy czekaliśmy na prawidłowy wynik badania płynu mózgowo - rdzeniowego, który zakwalifikuje Olę do założenia zastawki.
Czekaliśmy pół roku!
Takich oczekiwań na wyniki było mnóstwo, zawsze towarzyszył nam paniczny strach.

Życzę wszystkim, aby zawsze czekali tylko na takie wyniki, którym towarzyszy ten fajny dreszczyk emocji -
sobie też życzę.                           

                                                                                                                             Makka

wtorek, 1 marca 2016

We are the champions!

W samo południe otwieramy komputer, a tam przechodzi ludzkie pojęcie!
JEEESTEŚMY!!!!
Jesteśmy na ósmym miejscu czyli wchodzimy do kolejnego etapu!
My, z naszym malutkim blożkiem! Bez nowoczesnej grafiki, bez sesji zdjęciowych, ale za to z błędami, których nie było głowy poprawić ;)

Kiedy zaczęłam pisać powyższy tekst dostałam telefon: że gratuluję, że 317 głosów to nie w kij dmuchał i takie tam. Jakie 317 głosów? Okazało się, że pojawiła się liczba głosów, a my mimo wchodzenia co pół godziny na stronę Bloga Roku celem uwierzenia w sukces, nie zauważyliśmy statystyki :)

I jeszcze sms od Agniechy czyli Makki po powrocie Oli ze szkoły (no niestety, żeby wiedzieć czemu Makka, trzeba poczytać):
"Mówię Oli, że wygrała w konkursie, a ona: nie! moja Pani nic nie gadała".

DZIĘKUJEMY!
Dziękujemy naszej całej, zakręconej rodzince, przyjaciołom, znajomym i znajomym znajomych, a przede wszystkim naszym fanom i czytaczom :)

Jesteście wielcy, bo tylko dzięki Wam osiągnęliśmy ten sukces!
Wszyscy zaciągnęliśmy wózek z Olką tak wysoko!
Dlatego powinniście powklejać swoje zdjęcia do tego:





wtorek, 23 lutego 2016

Twórca Roku 2015

Zrobiliśmy to! Zgłosiliśmy bloga Oli do konkursu.
Nasi drodzy fani i czytacze! Prosimy o wsparcie - tym razem sms-owe, ale oczywiście dobre myśli i trzymanie kciuków przyjmiemy jak zawsze w każdej ilości :)

Treść sms-a:       D11252 na numer 7124

Tak czy inaczej, kasa z głosowania zostanie przekazana Fundacji Dziecięca Fantazja, której celem jest spełnianie marzeń dzieci z chorobami zagrażającymi życiu i nieuleczalnymi. Koszt sms-a to 1,23 zł.

Wyślesz głos, a spełnisz czyjeś marzenie. Nasze lub dzieci :)


http://www.blogroku.pl/2015/zgloszenie/18,2151,swiat-olki-fasolki

Blog Oli dostał wigoru w ostatnie wakacje, gdyśmy ruszyli w dłuuugi marsz. Wszystko zaczęło się tak:
http://swiatolkifasolki.blogspot.com/2015/07/wakacje-z-barierami.html
Zapraszamy! :)

poniedziałek, 22 lutego 2016

Klub Podróżnika

Pewnego dnia odwiedziłam koleżanki w MCK w Bełchatowie. I od słowa do słowa, dziewczyna prowadząca Klub Podróżnika przyznała, że oglądała reportaż z Agnieszką i fajnie byłoby ją gościć.
No cóż... mówi i ma! :)
I tak Agnieszka została oficjalnie PODRÓŻNIKIEM.


Na mieście zawisły plakaty, a popularny kanał na literkę "Y" zapodał reklamę:


I tak w wyznaczonym dniu zajechaliśmy całym taborem (Groszkiem rzecz jasna) pod Miejskie Centrum Kultury w Bełchatowie. 
Nie mogło zabraknąć co ładniejszych przedstawicielek ekipy nr 2 i ekipy nr 3:


Agnieszka gnała z opowieścią jakby pchała wózek po plaży. Okazało się, że to urodzona mówczyni. Bez tremy, drżącego głosu czy innych ludzkich potknięć. Przyjechała i opowiedziała. Ot tak :)


Tylko Ola nie lubi kiedy się o niej opowiada, więc kilka razy musiała zwrócić uwagę Makce ostentacyjnie jeżdżąc po całej sali i skarżąc się Zbyszkowi:


Po godzinie byliśmy już w domu gdzie zebrało się grono wiernych fanów. Fajna, kolejna przygoda za nami. A my, po wyjściu gości, zaczęliśmy już snuć pomysły na kolejny etap podróży :)

Z ostatniej chwili:

Autor: Cioćka

piątek, 22 stycznia 2016

Różne przygotowania

Widzę, że dawno nic nie wpisywałam. To nie tak, że nic ię nie działo. Działo się, działo.
Najpierw przygotowania do świąt - wielkie przygotowania. Wigilia na 25 osób to jest o czym myśleć. Przygotować losy z potrawami (tak, tak - u nas wszyscy coś robią). Obgadać sprawę ze św. Mikołajem, a w tzw. międzyczasie sygnał ze szkoły, że Ola coś taka osowiała, ciągle na lekcjach śpi. Dla mnie to sygnał, że coś się dzieje. Może anemia, albo spadek np. cukru? Badania pobrane - jest ok. To może zastawka? Kolejne wizyty CT- głowy - uffff jest ok. To o co chodzi?
W końcu któregoś dnia wiozę Olę ze szkoły. Pan na skrzyżowaniu podaję nam przez okno gazetę "Metro", Ola ogląda i pyta: gdzie tu jestem? - dama przyzwyczaiła się do medialności.
Odpowiadam: Olu w tej gazecie Cię nie ma.
A Ola: To chu... To głupki i co one? - Teraz już wiem, że Ola w końcu się obudziła. I tak minął grudzień, mogłam wrócić do przygotowań świątecznych, może rodzinka wrzuci fotki z wigilii.
Ja robiłam grzybową i makaron.


 I nasz Mikołaj




Ja ruszyłam z kolejnym zadaniem. WÓZEK. Pomiar zrobiony. Trzeba mieć skierowanie do lekarza specjalisty aby otrzymać wniosek na wózek. Następnie ruszyć do NFZ uzyskać potwierdzenie na realizację. Wizyty w NFZ przyprawiają mnie o ból wszystkich narządów.



Plan miałam chytry - uzyskam dopłatę na nowy wózek, a przy okazji załatwię dofinansowanie na remont starego. Jak już Ola dostanie nowy wózek, to stary wyślę do remontu. Ależ się zdziwiłam (hm mało powiedziane - tu przydałoby się Oli słownictwo), kiedy Pani z uśmiechem oznajmiła mi, że pieniądze na remont się nie należą, bo wózek skończył swoje użytkowanie. I nie ważne, że nowy za miesiąc i to nic, że wcześniej nie mogłam go oddać do naprawy, bo jak Ola by się przemieszczała - nie należy się i już!

A teraz zwyczajowo rozliczam się ze wszystkimi darczyńcami 1%. 
Koszt wózka 7700 zł. NFZ - 3000zł. Z Waszego 1% - 4700 zł.


 Dzięki Wam wszystkim!!!

Kiedy nowy wózek będzie już zrobiony to zrobimy fotkę - zobaczycie jaki!
Może nie mercedes ani BMW, ale na pewno baja. A stary i tak naprawimy - bez łachy.
P.S. Bardzo czekamy na nowy wózek, właśnie w starym padły łożyska w przednim kółku.