Dzisiaj standardowo zaczęliśmy tam gdzie skończyliśmy wczoraj czyli Chełmek Osada.
Nie uszliśmy daleko a Ocec nas namierzył, bo chciał nam pokazać fajny pomost nad rzeką. No i był fajny rzeka Tuga i Święta nawet pomachaliśmy przepływającemu stateczkowi.
Ocec pojechał dalej, a my w drogę.
Nie uszliśmy daleko, a tu proszę taki skarb sfotografowałam.
Obawiam się, że Ocec dołoży wszelkich starań aby to coś zdobyć.
Ponieważ chmury się zbierały coraz większe Ocec wymyślił nową taktykę, czyli jechał 500m i na nas czekał. I tak aż do Marzęcina.
I poszliśmy pod kościół też stary i to bardzo stary cyknąć sobie ostatnią fotkę w tym sezonie.
Potem pojechaliśmy już na drugą stronę Zalewu czyli do Krynicy Morskiej pożegnać się z morzem.
Był cymbergaj.
Ocec zrobił Olce sesję zdjęciową.
Witek kopał swoje dołki na plaży.
Ocec zagrał w głupią maszynę i nas w to też wciągnął.
Na koniec zatrzymaliśmy się aby zobaczyć fajerwerki.
Bardzo późno wróciliśmy do domu.
Pragnę tylko zaznaczyć, że Ola ani razu nie miała focha!!!
Statystyka:
Chełmek Osada - Marzęcino 8km.
P.S W tym roku nie miałam żadnego planu chciałam tylko trochę zobaczyć jak się idzie wokół Zalewu Wiślanego. No nie jest to plaża gdzie idzie się albo w prawo albo w lewo. To są szuwary co więcej to są już Żuławy, gdzie do tej pory nigdy nie byłam. Kraina przepleciona mnóstwem rzek i kanałów. Za to można się podelektować widokami bocianów i czapli. Chciałabym w przyszłym roku móc kontynuować swoją wędrówkę.
P.S Kaśka dzięki za wyjazd i że czuwasz nad wstawianiem naszych zdjęć na dużą odległość.
A chłopakom dziękuję, że wędrowali ze mną choć Witka może to trochę nudziło. No i Olce, że nie miała focha.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz