Ze względu na ważne sprawy rodzinne przerwaliśmy dłuuugi marsz i udaliśmy się do miasta Łodzi. Każdy wie, że nie ma nic trudniejszego niż spakowanie się na drogę powrotną.
Nam poszło całkiem ładnie - może dlatego, że to nie jest definitywny powrót, a tylko chwila. Tym bardziej, że Ola czynnie uczestniczyła w pakowaniu maneli do Groszka. A potem zadumała się, jak nam to zgrabnie poszło...
Dzięki życzliwości gospodarza agroturystyki Pod Świerkami nie musieliśmy martwić się o transport na dworzec w Międzyzdrojach ani o naszego Groszka, który właśnie pod świerkami poczeka na powrót dziewcząt z już nową ekipą techniczną.
Na dworcu w Międzyzdrojach (prześlicznym, choć mocno zaniedbanym) ekipa techniczna numer jeden pokonała ostatnią dla siebie barierę:
Samo odnalezienie właściwego wagonu i wejście do pociągu, dzięki spontanicznej pomocy drużyny konduktorskiej było już drobnostką w porównaniu z dotarciem na peron nr 2. Sam Pan Kierownik pociągu zaproponował, że na czas podróży zaaresztuje nam wózek nr 1 w rezerwowym przedziale. Po naszym umoszczeniu się, Ysek poszedł odwiedzić wózek i nawet zrobił mu zdjęcie przez zasłonięte zasłonki...
A potem już pierwsza w życiu Oli podróż pociągiem, i to od razu na takim dystansie. Oczywiście zaczęliśmy od rozpakowania przepysznych kanapek z wędzoną rybą. Może dlatego nikt nie przysiadł się do nas przez całą drogę, a nawet jedyna odważna szybko zrezygnowała. Z tego, co udało się podsłuchać, to nawet zmieniła pociąg... ;)
Jak już człowiek upora się z kanapkami, to zaczyna się nudzić, więc wyciąga gazetę, a w ostateczności wygląda przez okno. Jako, że Ola czytać nie umie (czy też nie lubi), a siedziała jednak zbyt nisko by wyglądać przez okno, więc trzeba było uruchomić ulubioną grę w kulki.
Popychała te kulki tak intensywnie, że wreszcie zaczął się dwudziesty stopień zasilania czyli skończyła się bateria. Po dłuższym lub krótszym namyśle, postanowiła obdzwonić wszystkie babcie i innych krewnych i znajomych królika celem zdania relacji z podróży i podzielenia się obawami o Groszka i psy i koty i czy aby Ociec da rade a Baśka z Eksiem...
Na dworcu Łódź Chojny okazało się, że dali. Najpierw fotkę robiła Baśka:
A potem Ysek:
Czyli łącznie obejrzeliście obie bohaterki, ekipę techniczną nr1, 1/2 ekipy technicznej nr2 i 1/2 ekipy technicznej nr3.
Małej statystyki dziś nie będzie a przerwa rodzinna zakończy się chyba w środę, kiedy to dziewczyny wrócą na szlak.
C.D.N.
Dziękujemy Cioci Jadzi (czyli babci, czyli mamie), za czynny udział w tworzeniu niniejszego wpisu i przywitanie nas gorącą zupą i zimnym piwem.
(Piwo nie zdążyło się schłodzić, a zupa już wystygła - kazała zrobić przypisek Jadzia.)
Ten blog to swego rodzaju kronika, dziennik, a zarazem miejsce, w którym każdy z naszej zakręconej rodzinki będzie mógł ze swojego punktu widzenia opisać Świat Oli. Świat, który jest wypełniony mnóstwem fantastycznych zdarzeń i historii, ale będą również te mniej przyjemne obserwacje na temat barier, które Nas otaczają.
Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com
pozdrawiam nową ekipę i życzę szybkiego powrotu na trasę
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki za ciąg dalszy podróży. Jest co czytać każdego dnia, wrażenia pewnie są bezcenne. Po mimo tych wszystkich trudności, jakie na Was czekały na szlaku, po plaży a także brak wind co jest akurat wielka katastrofą naprawdę Was podziwiam. Ekipa nie daj się ! :-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą bardzo Nam przykro z powodu rodzinnych zdarzeń...
Czekam ma dalsze wpisy by móc czytać Wasze extremalne poczynania. Wracajcie na trasę jak najszybciej :-)
Buziaczki z Pyrlandii ! Kaczmarki3
Mierzeja Wiślana ( Sztutowo ) Pozdrawia ! :) Czekam na dalszy ciąg wędrówki !
OdpowiedzUsuń