Po wczorajszej, ekstremalnej wycieczce, rozpadał się deszcz i rozpętała burza. Prognozy zapowiadały na dzisiaj całodzienny deszcz. No ale przecież nie można było zakończyć marszu (dzisiaj mamy ostatni dzień) pod tablicą, bez rozeznania terenu.
Po długiej, porannej naradzie stwierdziliśmy, że idziemy tylko do Osłonina (znamy to nasze tylko), zobaczyć gdzie zakończyć marsz. I tak sobie myśleliśmy, że być może przy molo. Deszcz jeszcze nie padał, a molo było za małe, więc poszliśmy dalej.
Taka ciekawostka, jakby ktoś nie widział drzewa uderzonego przez piorun. Do Osłonina prowadziła piękna lipowa aleja.
Przerwa techniczna dla Olki fizjologiczna, a dla Groszka diagnostyczna. Chyba coś zeżarło rurę wydechową, bo Groszek strasznie pierdzi, no bo nie podejrzewamy go o najedzenie się fasolki po bretońsku.
Dopiero się rozstaliśmy, a już nas namierzają...
...a my namierzamy ich. Oczywiście rozdzwoniły się telefony: nie idźcie tędy, tylko tamtędy. Oczywiście zrobiłyśmy po swojemu i poszłyśmy swoją drogą.
To był dobry wybór.
Bo zamiast wdrapywać się po skarpach, weszłyśmy na teren Rezerwatu Beka.
To już chyba nasze stare znajome. Zamiast słupków kilometrażowych, mamy kolekcję takich:

Idąc ścieżką rowerową napotkałyśmy super tablicę z niezbędnikiem rowerzysty. Nie wiemy czy była kompletna, bo wisiał tam tylko jeden klucz "francuz", a napis na tablicy brzmiał (dla niedowidzących tłumaczymy): OD FIRMY MNIAM MNIAM, DBAJ O CAŁY SPRZĘT I KLUCZE TAK SAMO JAK MY STARAMY SIĘ DBAĆ O WAS, SZEROKIEJ DROGI
My powiesiłyśmy Oli wizytówkę:
Na tym pustkowiu, spotkałyśmy starszego Pana, który zainteresował się Olinowym wózkiem, czy posiada napęd elektryczny. Kiedy mu wyjaśniłyśmy, że nie, a my idziemy ogólnie plażą, a Ola jest niepełnosprawna, koniecznie chciał się czym podzielić. Zapewniałyśmy go, że wszystko mamy, że dziękujemy, ale był bardzo, bardzo zawiedziony, że nie może nam w jakiś sposób pomóc. Taka szczerość ludzi jest wielce wzruszająca. Pozdrawiamy Pana i życzymy jemu i jego żonie dużo zdrowia. Tak to bywa, że ludzie, którzy nie wiele mają, dają dużo (nie chodzi o pieniądze).
Po wyjściu z rezerwatu, na skraju mokradeł, natknęliśmy się na starą łódź. Zastanawiało nas czy była tu kiedyś woda, czy ktoś ją tu przywlókł.
Ostatni rozjazd ścieżki rowerowej dał nam dużo do myślenia. Czy iść do Rewy na cypel, czy dmuchnąć Gdynię? No wiecie - cały czas chodzi o tę plażę. Gdyby nie te chmury, to poszłybyśmy do Rewy przez Gdynię.
Taka tam sweet focia :)
Ledwo się człowiek obejrzał, a tu już Groszek czeka w Rewie. Nawet przez moment żałowałyśmy, że nie skręciłyśmy na Gdynię.
Jeszcze tylko zaliczyć cypel:
A tu Makka się ucieszyła, bo zauważyła plażę.
Baśka musiała iść z Olką górą, bo ten labirynt dla niepełnosprawnych nie przewidział gabarytów Olinowego wozu.
A Makka w końcu poszła po plaży.
Proszę nam wyjaśnić o co chodzi, bo my tego nie rozumiemy.
U podstawy cypla stoi krzyż zasłużonych dla morza. Jest to wyznacznik startu w przyszłym roku.
Makka: Chciałam powiedzieć, że Baśka przez całe 12 km taszczyła w plecaku szampana, kombinując w którym miejscu go odbić, bo przypominam, że miało być to w Osłoninie, po 2 km marszu.
Ponieważ już zaczęło padać, chłopaki ewakuowali Olkę do wozu, a Makka z Baśką poszły na cypel. W oddali zauważyły skarpę, koło której przechodziły.
No i finał ligi MISTRZÓW: Cypel Rewski
Baśka: Już myślałam, że Makka się nie zatrzyma i przejdzie mielizną na drugą stronę do Kuźnicy i zacznie marsz od nowa.
Baśka: Uffff..., ale się w końcu zatrzymała i nawet ustawiła do zdjęcia.
Makka: Bez przesady, ja też zrobiłam Baśce zdjęcie ....
... i zainteresowałam się, co tam jest w oddali. Może Gdynia? A czy tam jest daleko? A może by tak tę Gdynię pyknąć? Trzeba wracać do Groszka, przerwa fizjologiczna dla Oli, trudno pyknę w przyszłym roku...

Makka mówi: Zimą kupiłam sobie mapę (której zresztą nie wzięłam) i zawzięcie ją studiowałam. Liczyłam, liczyłam i pomyślałam, że szczytem będzie jak dojdę na Hel. Jak już byłam na tym Helu, to myślałam, że fajnie by było trochę zawrócić. Jak już zawróciłam, to pomyślałam, że fajnie by było dojść do "Władka", jak już przeliśmy "Władka", to pomyślałam, że fajnie by było zakończyć w Pucku, bo i większe miasteczko i kawałek plaży. Jak już przeliśmy ten Puck, to już sama nie wiedziałam gdzie zakończyć.Gdy wczoraj przechodziliśmy przez te pola, to pomyślałam, że bez sensu zakończyć w rżysku. No to chociaż do jakiegoś małego miasteczka, ale przecież musi być jakiś wyznacznik. No bo przecież nie skończę w środku rezerwatu przyrody. No i co w przyszłym roku zacznę od początku tę samą drogę? Czyli muszę dojść do Rewy, ale w życiu nie przypuszczałam, że na tym cyplu jest tak pięknie. I w sam raz na zakończenie tegorocznej wyprawy.
ciąg dalszy nastąpi ... do zobaczenia za rok
Statystyka:
Piątek: 1.09.2017r.
Odcinek: Rzucewo - Rewa (Cypel)
czas: ~ 13:00- 17:30
Odległość po plaży: 2,5 km
Odległość całkowita: 14,5 km
Schodów: 0