Gdybyście mieli jakieś pytania lub chcielibyście do mnie po prostu napisać prywatną wiadomość, możecie skontaktować się ze mną mailowo: olka.fasolka000@gmail.com

sobota, 24 września 2016

Moja Ciocia


Czy widzicie te piękne kolorowe książki, to napisała je moja Ciocia Agata. Właśnie ukazała się trzecia część pt. ,,Galopem do gwiazd". Już ją mam, ale jeszcze jej całej nie przeczytałam, czekam na pomoc Makki. 


To Szogun, bohater tych książek. Byłam w tej stadninie, siedziałam Szogunowi na grzbiecie ale dla bezpieczeństwa był prowadzony na lonży. W następne wakacje kiedy będziemy kontynuować długi marsz  brzegiem morza, znów zawitamy do tej stadniny, bo to jest na trasie naszej wyprawy. Będziemy tam spali kilka nocy u Cioci bo już jesteśmy zaproszeni. Na pewno będzie ciekawie! 



aut. Babcia Mirka po konsultacji z Olą


wtorek, 13 września 2016

Pocztówka z wakacji

Zakończył się już czas urlopów i wakacji. Wszyscy wrócili do swoich zajęć. Nie czekamy już wieczorem na nowego posta z wiadomościami z przebytej trasy. Powiało nudą. A tu nagle przychodzi do mnie spóźniona kartka z pozdrowieniami od piechurów. 


Zobaczcie jaka ładna, ile zawiera cennych informacji. Szesnaście latarni morskich na bałtyckim wybrzeżu. Przy każdej latarni data kiedy powstała, wysokość i zasięg światła w milach morskich. Mila morska to 1853 m.  Szesnaście latarni z czego dziewięć zaliczonych. Cudownie! Pomyślnych wiatrów na dalszą drogę. 

P.S. Dzięki za kartkę, dobrze że nie dostałam opalających się wczasowiczów leżących na brzuchach. 

Babcia Mirka

niedziela, 4 września 2016

Dzień dwudziesty pierwszy - koniec wyprawy

Po solidnym śniadaniu przygotowanym przez Baśkę pod kierownictwem Oceca uzupełniliśmy wszystkie brakujące makroskładniki tak bardzo, że pakowanie się zajęło nam nie całe 2 godziny. 


Potem już tylko pożegnalna fotka w naszej ostatniej bazie razem z naszymi wypełnionymi po brzegi "camperami" ...

 ... i w drogę ...



Po drodze zahaczyliśmy jeszcze tylko o wejście główne na plażę w Wiciach by Makka mogła się pożegnać z morzem i teraz to już naprawdę do domu. 


W drodze mieliśmy walkę MMSową na miny ... 





Statystyka:
Czas: Groszek 12:45- 20:45, Atko Oceca 12:45 - 19:00
Odcinek: Wicie - Łódź 


Podsumowanie tegorocznego marszu Makki i Oli 

Według słupków na plaży: 113 km 
Według licznika odległość po plaży: 121,3 km 
Według licznika odległość całkowita: 170 km 



sobota, 3 września 2016

Dzień dwudziesty

Po obfitym śniadaniu zjedzonym w pidżamkach, jeszcze nie zdążyliśmy snuć planów o wyjeździe w plener, a tu kontrola wprost z centralnej Polski - Ocec na horyzoncie. W mig naczynia zmyte, podłogi umyte, pidżamy na dresik zamienione i w drogę. 


Dzisiaj dla odmiany w zwiększonym składzie, mogliśmy sobie pozwolić na równe rozłożenie sił, czyli Makka z Ocecem plażą od drugiej strony rzeki Łupawy. 


A Baśka z Bubą do Groszka, by przeprawić się do Gardnej Wielkiej i wyjść szanownemu wujostwu i kuzynko-szwagierce na przeciw. 


Makka nadaje: Tak jak wspomnieliśmy, niedaleko Rowów weszliśmy do Słowińskiego Parku Narodowego...


...Ogólnie mam luz, bo nie robię śniadań i nie przygotowuję obiadów, to jeszcze dzisiaj na całym odcinku nie dotknęłam wózka... 


 ...Mogłam sobie wypatrywać swoich słupków, a nawet się do nich przytulać...


...Podziwiałam sztukę nowoczesną. Quiz - Co to jest? Odpowiedzi prosimy umieszczać w komentarzach.


...Po około 3 godzinach na horyzoncie pojawiły się znajome nam sylwetki i w tym momencie poczułam, że moja tegoroczna wyprawa dobiega końca... :(


Baśka nadaje: A my po około 3 godzinach i po około 30 próbach połączenia się z trójcą Włodarczyków, nagle ich zobaczyliśmy na horyzoncie i się ucieszyliśmy, że ich znaleźliśmy. (Potem okazało się, że Olka wyciszyła wszystkim dzwonki w telefonach.)


 Tegoroczny marsz rozpoczęłam od słupka nr 324, a skończyłam na 211 w pięknej oprawie przygotowanej przez nowożeńców. 


Dla usprawiedliwienia, że nie doszliśmy do Czołpina, odległość mówi sama za siebie.


Jeszcze tylko krótki plan na przyszły rok i 3,6 km marszu przez las do Groszka


My musimy się pakować, a kormorany już spakowane i gotowe do odlotu.


 W drodze na kwaterę, zboczyliśmy specjalnie na obiad do Karczmy u Julki w Poddąbiu i Ocec przez okno samochodu wypatrzył oto takie znalezisko. Chcemy przypomnieć, że w tamtym roku w Kołobrzegu Baśka również w ostatni dzień wyprawy znalazła odbijak do cymbergaja (mamy już dwa). A Babcia Mirka wróży, że w przyszłym roku znajdziemy stół do cymbergaja.


PS1. Pragniemy podziękować za fajną pogawędkę przesympatycznym wędrowcom, którzy zmierzali w odwrotnym kierunku czyli z Gdańska do Świnoujścia. Uwielbiamy spotykać ludzi z pasją i którzy realizują swoje marzenia. 

PS2. Makka nadaje: Zbliżając się do ostatniego słupka martwiłam się, że nie będziemy mogli zrobić sobie wspólnego zdjęcia na którym bylibyśmy wszyscy razem. Jak do tej pory na tej pustej plaży nikogo nie zauważyłam. A pod samym słupkiem siedziało dwóch Panów, którzy jakby czekali by nam zrobić zdjęcie. Zupełnie jak ten Pan, spotkany na początku poligonu, który zapewnił nas o bezpieczeństwie przeprawy przez teren wojska. Dziwnie to wygląda, ale tak jakby wszystko było zaaranżowane. Nawet zbliżając się do kwatery, brama otwiera się sama... Nie to kolejni dobrzy ludzie, nasi sąsiedzi, którym serdecznie dziękujemy. 

PS3 W dalszym ciągu nadaje Makka: A ja ponownie dziękuję całej mojej bandzie, dzięki Wam kolejny etap mojej wyprawy się udał, a tak na marginesie gdyby ktoś brał ślub i chciał pojechać ze mną w podróż poślubną na spacer po plaży to ZAPRASZAM. 

PS4. Baśka nadaje: A ja dziękuję, że dzięki Makce i Olce mogę poznawać wspaniałych ludzi i zwiedzać różne zakątki naszego kraju, co ładuje mnie optymistycznie do dalszego życia w Łodzi. 

Statystyka: 

Czas; 13:00 - 21:15 
Odcinek: Rowy, strona wschodnia rzeki Łupawy- zejście z plaży na wysokości Gardny Wielkiej
Odległość po plaży: 6,9 km 
Odległość całkowita: 10,7 km 

Zapraszamy na kolejne odcinki tego serialu za rok o tej samej porze :) 

piątek, 2 września 2016

Dzień dziewiętnasty

Ze względu na to, że dojazd mamy coraz dłuższy musieliśmy wyjechać wcześniej, co nie znaczy, że skoro świt, ale w sam raz aby zajechać na obiad. Tu musimy się po raz pierwszy rozpisać. Bo sami nie wiemy w czym bardziej się zakochaliśmy. Czy w Poddąbiu jako miejscowości z pięknym krajobrazem? Czy w Karczmie u Julki z przepysznym jedzeniem? Z racji tego, że po wczorajszych sensacjach, Buba musiał uzupełnić potas zamówił pomidorówkę, a Makka też, bo ją lubi - miód w gębie!


Na drugie Makka zamówiła makaron (by uzupełnić straty węglowodanów) z sosem grzybowym z lokalnych lasów. Kuba Makce bardzo zazdrości, ale nie może jeść ze względu na brzuszek.


Baśka jako stary sportowiec jest szybka w bieganiu i szybka w jedzeniu. Makka nie zdążyła uchwycić jej pierogów ruskich.

Pierogi odsmażane na maśle - drugi miód w gębie. Z troski o Buby dietę Makka zjadła mu 3 pierogi, żeby się nie przejadł. Wszystkim polecamy to miejsce i karczmę. 


Po super wyżerce przyszedł czas na hazard. Z automatem nie da się wygrać ...


... Bo wszystko co wygrałyśmy (w sumie 18 zł) dalej zainwestowałyśmy. 


Dzisiaj Ola testowała mini cymbergaja. Ciekawe kto ma więcej zdjęć ... Czy Ola na cymbergaju? Czy Makka ze słupkami kilometrażowymi? 


Przyszedł czas na rozpoczęcie wędrówki. Musieliśmy pokonać betonowy zjazd i żadne zdjęcie nie oddaje długości i stromości. Trzeba zaznaczyć, że wczoraj Makka wepchała wózek sama (w tym czasie Baśka latała po lesie i jej szukała). Z myślą o Kaśce, po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że podjazd może mieć ok 200 metrów i kąt nachylenia ok 40 stopni.  


Proszę państwa, po naszej lewej stronie mijamy głazy narzutowe polodowcowe wypłukane z koryta morskiego oddalonego od brzegu o ok 20 km.  


Sprytnie, a nawet bardzo sprytnie je omijamy z gracją gazeli.


Od dłuższego czasu wypatrywany słupek (dla niedowidzących 220).


Gadka szmatka, jeszcze pierogi się nie ułożyły, a my już w Rowach. Postanowiliśmy obczaić teren po drugiej stronie rzeki Łupawy. Ale po drugiej stronie, w niedużej odległości zaczyna się Słowiński Park Narodowy, a jak wiemy poruszanie się tam autem jest ograniczone. Pojechaliśmy więc do Gardnej Wielkiej zasięgnąć języka - nie ma to jak się pogada z ,,tubylcami", lepiej wytłumaczą niż mapy i GPSy. 


 Z pozdrowieniami dla Cioćki Ewy i Yska


Statystyka:
Czas: 13:00 - 21:15 jesteśmy w domu
Odcinek: Poddąbie, betonowy zjazd - Rowy, główne zejście przy budującej się promenadzie
Odległość po plaży: 7,7 km 
Odległość całkowita: 9,3 km 
Falochrony: brak
Schody: brak 

czwartek, 1 września 2016

Dzień osiemnasty

Dzisiaj rozpoczęcie roku szkolnego. Ola pozdrawia wszystkich kolegów i "Moją Panią", z którą niestety pożegnała się w czerwcu. 

Dzień niestety zaczął się niefortunnie ponieważ jeden z technicznych Buba struł się pizzą i lokalną wodą kranową. Biegunka zwaliła go z nóg jak widać na załączonym obrazku. Szwagierka Ola starannie go okrywa pod samą szyję i pełni przy nim dyżur. 


Makka wyruszyła na poszukiwanie leku.



A w tym czasie Baśka przygotowuje pyszny posiłek. 


 Tym razem bez glutaminianu sodu. 


Ponieważ leków nigdzie nie było, Buba dostał gorzką czekoladę, siemię lniane i musiał radzić sobie sam, bo my pojechałyśmy w drogę. Ponieważ jesteśmy w okrojonym składzie postanowiłyśmy, że pójdziemy do Ustki i TYLKO przejdziemy się na koniec miasteczka. Nareszcie spotkałyśmy konkretną informację gdzie jest zjazd dla wózków. 


Ruszamy od drugiej strony portu (od wschodniej) i przypominamy, że idziemy TYLKO na koniec miasteczka.


Po drodze mijamy Arizonę.


Nie, to Polska nasza taka piękna.


Minęłyśmy TYLKO Ustkę, więc krótka narada, że idziemy TYLKO do Orzechowa. Zobaczymy rzeczkę Orzechówkę i wracamy do domu. Baśka do zadań specjalnych... czyli przestawić Groszka, a Makka w samotną drogę. Ale krótką, bo to TYLKO do Orzechowa. 


Nad rzeczką Orzechówką spotkałyśmy się prawie w tym samym czasie, ale pora była jeszcze wczesna. Po drugiej wspólnej naradzie ustaliłyśmy, że idziemy jeszcze TYLKO 2 km i schodzimy pierwszym zejściem. 


Nie wzięłyśmy TYLKO pod uwagę jednego, że wysokie klify nie zorganizują nam żadnego zejścia i tu mamy Zonka... co robić? co robić? Tym razem narada była dłuższa, nawet odpaliłyśmy GPSa....



..... Hmmmm... no przecież nie będziemy się wracać do Orzechowa, przecież nie będziemy robić tej samej drogi trzy razy, bo jutro znów trzeba by było stąd zacząć..  No więc znowu Baśka do zadań specjalnych, a Makka do Poddąbia, ale już nie TYLKO. 


 Baśka nadaje: Ja przeprawiłam się Groszkiem z Orzechowa do Poddąbia drogą 14 kilometrową. Wysiadam w lesie. Gdzie ja jestem? Dzwonie do Makki, a ona odpowiada: Idź w stronę morza. A ja na to: A gdzie jest morze, bo nie słyszę i nie widzę? Makka mówi, że jest na mostku i  radzi by się kogoś spytać jak tam dojść. A ja jestem sama w tym lesie, tu nikogo nie ma. Rad nie rad musiałam się wycofać i w końcu spotkałam kogoś kto wskazał mi drogę do mostku. Po godzinnych wzajemnych poszukiwaniach nareszcie się odnalazłyśmy na przeuroczym mostku. 



Do domu wracałyśmy Groszkiem godzinę i jak się okazało oddaliłyśmy się od kwatery o 50 km. Jutro znowu zaczynamy z tego miejsca ,więc czeka na nas ta sama trasa. 

Statystyka:
Czas: 15:00-20:45 (byłyśmy w domu)
Odcinek: Ustka, port wschodni - Poddąbie, zejście betonowe
Odległość po plaży: 8,9 km 
Odległość całkowita: 10,1 km 
Falochrony: 3 (reszty nie pamiętamy, bo się zagadałyśmy)